W środku tygodnia piłkarze City pokonali w szlagierowym meczu zaległym Arsenal na wyjeździe 3:1 i awansowali na pozycję lidera, ale w sobotę "Kanonierzy" odzyskali pierwszą pozycję.
Oba czołowe zespoły Premier League miały w 24. kolejce zadanie o podobnej skali trudności - grały na wyjeździe z przeciwnikami z dolnej połowy tabeli.
Lepiej poradził sobie Arsenal, który pokonał Aston Villę 4:2, choć do przerwy przegrywał 1:2. Dwa gole londyńczycy strzelili w doliczonym czasie gry.
Przy jednej z bramek dla 11. w tabeli drużyny z Birmingham asystę zaliczył reprezentant Polski Matty Cash.
Tymczasem grający później w sobotę Manchester City zaledwie zremisował z Nottingham Forest. Wprawdzie broniący tytułu goście prowadzili od 41. minuty po golu Portugalczyka Bernardo Silvy, lecz w 84. minucie gola dla Forest strzelił doświadczony Nowozelandczyk Chris Wood, wprowadzony na boisko chwilę wcześniej.
Mieliśmy niesamowite okazje na gole, ale taka jest piłka nożna. To jeden z najlepszych meczów, jakie rozegraliśmy, lecz tracimy dwa punkty - przyznał trener "The Citizens" Josep Guardiola.
W tabeli Arsenal ma 54 pkt i jeden mecz zaległy. Dorobek Manchesteru City wynosi 52.
Drugie z rzędu zwycięstwo (po serii czterech ligowych meczów bez wygranej) odniósł Liverpool. "The Reds" w najciekawiej zapowiadającym się meczu tej kolejki pokonali na wyjeździe dobrze spisujący się w tym sezonie Newcastle United 2:0.
Bramki zdobyli już na początku spotkania Urugwajczyk Darwin Nunez i Holender Cody Gakpo.
Od 22. minuty sytuacja "Srok" stała się jeszcze trudniejsza. Czerwoną kartkę zobaczył bowiem bramkarz Nick Pope. Do końca meczu wynik już się nie zmienił.
Liverpool awansował na ósme miejsce (35), a jego sobotni rywal pozostał na czwartym - 41.
To była dopiero druga ligowa porażka Newcastle w tym sezonie i... druga właśnie z Liverpoolem (poprzednia w sierpniu - 1:2).
Trwa kiepska seria Chelsea. Zajmujący dopiero dziesiąte miejsce londyńczycy (31 pkt) niespodziewanie przegrali u siebie z ostatnim w tabeli Southampton FC 0:1. Gola strzelił w końcówce pierwszej połowy James Ward Prowse.
W ekipie gości, która przetrwała napór "The Blues", całe spotkanie rozegrał Jan Bednarek. Swoją postawą obrońca reprezentacji Polski zrehabilitował się za występ w poprzedniej kolejce, gdy zanotował samobójcze trafienie.
Zespół Bednarka pozostał na dnie tabeli (18 pkt), ale do bezpiecznej strefy traci już tylko trzy punkty.
Natomiast dla Chelsea to piąty z rzędu mecz bez zwycięstwa w różnych rozgrywkach, a czwarty w lidze.