Rodzice reprezentanta Kolumbii zostali uprowadzeni ze stacji benzynowej w rodzinnym mieście Barrancas, niedaleko granicy z Wenezuelą, przez uzbrojonych mężczyzn jadących na motocyklach. Na nagraniu z kamery przemysłowej widać luksusową furgonetkę, za którą podąża motocykl.
Kilka godzin po porwaniu prezydent Kolumbii Gustavo Petro oświadczył, że matka 26-letniego piłkarza została "uratowana", ale jego ojca nadal nie można odnaleźć.
W poszukiwaniach bierze udział co najmniej 200 policjantów, żołnierzy, komandosów, kartografów i pilotów samolotów.
W niedzielę podczas konferencji prasowej prokurator generalny Francisco Barbosa poinformował, że zakładnik "może przebywać" w Wenezueli, ale nie podał szczegółów.
Szef policji, generał William Salamanca, oświadczył w poniedziałek, że funkcjonariusze prowadzą poszukiwania "od domu do domu". Za informacje, które mogą być użyteczne w śledztwie policja wyznaczyła nagrodę w wysokości 45 tys. euro.
Pułkownik Giovanni Montanez, dyrektor elitarnej jednostki wojskowej ds. walki z porwaniami i wymuszeniami, powiedział w jednej ze stacji radiowych, że dotychczas porywacze nie wysunęli żadnych żądań okupu, nie wykonali żadnych telefonów. Dodał, że pani Diaz po uratowaniu nie była w stanie ujawnić niczego konkretnego na temat swoich porywaczy.
Liczące 38 tys. mieszkańców Barrancas jest położone w biednym regionie północnej Kolumbii, gdzie występują grupy przestępcze powiązane z handlem narkotykami oraz skrajnie prawicowe i skrajnie lewicowe siły paramilitarne.
Ojciec piłkarza, Luis Manuel Diaz, był trenerem w jedynej szkole piłkarskiej Barrancas, gdzie jego syn od najmłodszych lat wyróżniał się talentem. Przyczynił się do błyskawicznej kariery syna, pierwszego Kolumbijczyka rdzennego pochodzenia, który stał się częścią elity światowego futbolu. Rdzenni mieszkańcy stanowią 4,4 proc. ludności Kolumbii.
Luis Diaz ma na koncie 43 występy w reprezentacji. W zeszłym roku przeszedł z FC Porto do Liverpoolu za 60 mln euro. W niedzielę nie zagrał w meczu ligowym Liverpoolu z Nottingham Forest. "The Reds" zadedykowali zwycięstwo 3:0 Diazowi, który o porwaniu rodziców dowiedział się niedługo przed spotkaniem.