– Podczas zebrania prezydium zarządu PZPS trener Castellani przedstawił wstępne uwagi dotyczące przyczyn tego, co się stało we Włoszech. Teraz czekamy na analizę porażki i jednocześnie przygotowanie programu, co zrobić, by taka sytuacja się nie powtórzyła – tłumaczy prezes PZPS Mirosław Przedpełski.
Argentyńczyk musi przedstawić raport do 19 października, ale już teraz widać, co musi zmienić, by w przyszłym sezonie nie było kolejnej porażki. Przede wszystkim tym razem nie może potraktować Ligi Światowej jako formy przygotowań do ważniejszej imprezy (będą nią mistrzostwa Europy – we wrześniu). W tym roku Castellani podczas Ligi Światowej dał odpocząć kilku podstawowym zawodnikom (m.in. Pawłowi Zagumnemu i Mariuszowi Wlazłemu). Jak się okazało, to był błąd, bo nie zdążyli oni uzyskać formy na mistrzostwa świata.
Liga Światowa 2011 będzie ważniejsza niż w tym sezonie, bo potrzebne są punkty rankingowe polskiej reprezentacji (patrz ramka), a finały odbędą się w Polsce i wszyscy będą oczekiwać sukcesu. – Przeanalizuję to, co się stało. Mam nadzieję, że moje wyjaśnienia zadowolą federację. Wierzę w mój projekt i jestem przekonany, że przyniesie on sukces – podkreśla Castallani.
Rok temu argentyński trener był bohaterem. Z Turcji wracał ze złotym medalem mistrzostw Europy. Wtedy wszyscy go chwalili, teraz ci sami ludzie mówią, że tamten sukces jest przypadkowy. Faktem jest, że polska drużyna w Ankonie grała fatalnie. Brakowało mocnej zagrywki, słabe było przyjęcie, a Zagumny nie rozgrywał piłki, jak na „profesora” przystało. Z podstawowych graczy tylko Piotr Gruszka grał na niezłym poziomie, reszta nie miała pomysłu na pokonanie Brazylii i Bułgarii.
– Polska siatkówka to nie dziadostwo. Trzeba wziąć porażkę na klatę i iść do przodu – mówił po ostatnim meczu Gruszka.
Ma rację. Stanowczy musi też być Castellani, któremu zarzuca się, że jest zbyt wyrozumiały dla swoich zawodników. W jego raporcie powinny znaleźć się zapewnienia, że Liga Światowa będzie priorytetem, że nie będzie dłuższych urlopów dla wybranych, że w kadrze wystąpią tylko ci zawodnicy, którzy są gotowi "gryźć boisko" i że w mistrzostwach Europy gramy o złoto. Tylko tyle i aż tyle.