Siatkarka Aluprofu Bielsko-Biała słynęła z potężnych serwisów, ale podczas mistrzostw świata postawiła na zagrywkę stacjonarną. Przeciwko Koreankom postanowiła jednak znów serwować z wyskoku. W efekcie rywalki często miały kłopoty z dokładnym przyjęciem piłki.
"To nie jest tak, że trener mi kazał. W tej hali jest naprawdę fatalne oświetlenie, przeniosłam się więc na pierwszą strefę boiska. Jest troszeczkę lepiej, ale naprawdę jak się piłkę podrzuci, to ona gdzieś zanika i czasami ciężko w nią trafić" - przyznała Werblińska, która zaliczyła cztery asy serwisowe.
Polki wysoko (12:25) przegrały pierwszego seta i nic nie wskazywało, że to spotkanie może jeszcze potoczyć się inaczej. "Wyszłyśmy na boisko bardzo spięte. Może za bardzo chciałyśmy wygrać ten mecz. Inna sprawa, że Koreanki w pierwszym secie zagrały rewelacyjnie. Na szczęście od drugiego seta zaczęłyśmy grać swoją siatkówkę. Ciężko dzisiaj kogokolwiek wyróżnić, bo wszystkie dziewczyny zagrały bardzo dobrze" - dodała.
Werblińska podkreśliła, że zwycięstwo nad wyżej sklasyfikowaną Koreą (do drugiej rundy Azjatki awansowały z dwoma wygranymi) jest bardzo ważne. Tym bardziej, że odniesione w niezwykle dramatycznych okolicznościach - w tie-breaku biało-czerwone wygrały 17:15.
"Na pewno ta wygrana podbuduje nas przed kolejnymi meczami. Tym bardziej, że wreszcie udało nam się wygrać końcówkę. Wcześniej w meczach przeciwko Serbii i Japonii spotkania przegrałyśmy właśnie w ostatnich piłkach. Mecz był bardzo długi i wyczerpujący, ale myślę, że do jutra zdążymy się zregenerować" - podsumowała.
W sobotę rywalkami polskiego zespołu będą niepokonane na mundialu Rosjanki.