Serbia: Nikola Kovacevic, Vlado Petkovic, Dragan Stankovic, Milos Nikic, Ivan Miljkovic, Marko Podrascani i Nikola Rosic (libero) oraz Milos Terzic, Milan Rasic, Mitic Mihajlo.

Włochy: Luigi Mastrangelo, Michal Lasko, Ivan Zaytsev, Cristian Savani, Dragan Travica, Emanuele Birarelli i Andrea Bari (libero) oraz Simone Parodi, Gabriele Maruotti, Simone Butti.

Reklama

Dziesięć lat temu Serbowie (wówczas jeszcze pod flagą Jugosławii) zdobyli swój pierwszy i ostatni złoty medal mistrzostw Europy. W 2001 roku również ich rywalem w finale byli Włosi, a mistrzostwa rozgrywały się w... Czechach.

Ten moment pamiętało dwóch zawodników. Po stronie serbskiej lider ekipy Ivan Miljkovic, a po włoskiej Luigi Mastrangelo. W tym roku obie drużyny się jeszcze nie spotkały, ale za to w zeszłym roku zmierzyły się ze sobą w meczu o trzecie miejsce mistrzostw świata we Włoszech. I górą byli... Serbowie.

Reklama

Wszystkie zatem symptomy wskazywały na zwycięstwo zespołu Igora Kolakovica. I tak też się stało. Serbowie są dla Włochów niewygodnym przeciwnikiem i udowodnili to w niedzielę w Wiedniu.

Pierwszy set nie wskazywał jednak na końcowe zwycięstwo ekipy z Bałkanów. Wręcz przeciwnie. Italia rozniosła ich zagrywką i blokiem, a Serbowie popełniali mnóstwo niewymuszonych błędów. Partia skończyła się szybko wygraną 25:17 podopiecznych Mauro Berutto.

Podobnie jak dzień wcześniej, tak i teraz Serbowie zaimponowali konsekwencją i koncentracją. Z minuty na minutę rozkręcał się Miljkovic, nie do zatrzymania był również Milos Nikic. Mylił się za to Michal Lasko, świetny w półfinale z Polską. Próbował go wesprzeć w ataku Mastrangelo, ale to nie wystarczyło. Serbowie grali jak w transie. Rzadko popełniali błędy, momentami mieli 70-procentową skuteczność w ataku.

Kolejne sety wygrywali, mimo że często musieli gonić wynik. Było 25:20, 25:23 i 26:24. Zasłużenie sięgnęli po złoto. Brązowy medal przypadł Polakom, którzy pokonali Rosjan 3:1.