Polacy pokonali w niedzielę w Wiedniu Rosjan 3:1 i zajęli trzecie miejsce. Dzień wcześniej podopieczni Andrei Anastasiego zostali zdecydowanie pokonani przez Włochów w półfinale (0:3).

"Po tym meczu trochę byliśmy zbici, ale swoimi sposobami trochę wyluzowaliśmy i jak widać dzień później to wypaliło. Spotkaliśmy się wszyscy i wyszliśmy na spacer. To trochę pomogło" - podkreślił Gruszka.

Reklama

"Nie byliśmy faworytami tego meczu. Dlatego też napięcie było dosyć spore. Nie było w nas wielkiego przekonania, że wygramy ten mecz, ale też nie było pesymizmu, że na pewno przegramy. Poza umiejętnościami musieliśmy włożyć w niedzielę coś więcej i to zagrało. To się ceni, że w takim momencie drużyna i nasza agresja zafunkcjonowały" - ocenił.

Najlepsze spotkanie w tych mistrzostwach rozegrał Jakub Jarosz. Atakujący Zaksy Kędzierzyn-Koźle spisywał się znakomicie niemal w każdym elemencie gry.

"Już w półfinale pokazał swoje umiejętności i w meczu o trzecie miejsce trzeba było tylko wykorzystać jego dobre samopoczucie. Na szczęście się to w końcu udało. Jestem szczęśliwy, że funkcjonował zespół, i to na tym poziomie turnieju i z taką drużyną jak Rosja" - uważa Gruszka, dla którego były to prawdopodobnie ostatnie mistrzostwa Europy w karierze.

Reklama

Kluczowym elementem w niedzielnej rywalizacji była koncentracja. Tego zabrakło w ekipie Sbornej, która od początku popełniała niewymuszone błędy.

"Wszystkie warianty, które ćwiczyliśmy, zafunkcjonowały. Wygrywaliśmy nie tylko siłowo, było kilka momentów kiedy kiwaliśmy. Głowa pracowała przez całe spotkanie. W meczu półfinałowym się gotowało, aż para była widoczna, a tym razem się udało" - dodał kapitan Polaków.

Reklama

Zdaniem Gruszki bardzo ważna jest atmosfera panująca wewnątrz grupy. Tą udało się rozładować już w szatni i z tego zrodził się sukces.

"W meczu półfinałowym napięcie było straszne. Próbowałem jakoś rozluźnić chłopaków, ale nie dawało rady. Podszedłem do Krzyśka Ignaczaka i chciałem, żeby trochę się uśmiechnął, ale nic nie skutkowało. W końcu poprosiłem Michała Kubiaka, by coś zagadał, a on podszedł do niego i zapytał: gdzie jedziesz na wakacje? To go zamurowało. Ten dowcip opowiedzieliśmy sobie w niedzielę w szatni i wybuchnęliśmy wszyscy śmiechem" - wyjawił.

Polacy do rywalizacji o trzecie miejsce podchodzili na znacznie większym luzie niż ich rywale. "Oni już przed niedzielnym meczem czuli się przegranymi. Przyjechali tutaj po złoto, tym bardziej, że wygrali przecież Ligę Światową, a przyszło im walczyć o brąz. To na pewno też miało wpływ na ich postawę" - ocenił Gruszka.