Gdy na początku sezonu reprezentacyjnego paru czołowych siatkarzy ogłosiło, że potrzebuje kilku miesięcy, by podreperować zdrowie i odpocząć, Anastasi przyjął to do wiadomości. Ale szczęśliwy z tego powodu nie był. Znalazł jednak następców, którzy dwa razy poprowadzili reprezentację do podium - po trzecim miejscu w Lidze Światowej Polacy również w mistrzostwach Europy zdobyli brąz.

Reklama

Włoski szkoleniowiec pytany o receptę na sukces odpowiada: - Przede wszystkim trzeba zrozumieć, że siatkówka to gra zespołowa. Liczy się drużyna, a nie pojedynczy zawodnicy.
Anastasi daje do zrozumienia, że nie tęskni za gwiazdami. A oni nie mogą być pewni, czy zostaną powołani do kadry, która w listopadzie zagra w Pucharze Świata.

"Czasami w siatkówce nie trzeba mieć wcale najlepszych siatkarzy, by wygrywać" - podkreśla Włoch. "Obecnie nie chcę rozmawiać o Mariuszu Wlazłym, Michale Winiarskim, Pawle Zagumnym, czy Danielu Plińskim. Teraz to ja zadecyduję, co jest dla drużyny najlepsze. Może do któregoś z nich zadzwonię, a może nie. Będę ich obserwował, ale teraz nie są na mojej liście graczy. Będzie im trudno wywalczyć sobie miejsce w drużynie, ale takie jest życie...".

>>>Czytaj także: Czy on będzie ratował Cracovię przed spadkiem?