Polscy siatkarze przegrali w Tokio z Brazylijczykami 2:3 (25:18, 25:21, 18:25, 19:25, 12:15) w Pucharze Świata, ale zapewnili sobie udział w igrzyskach olimpijskich w Londynie. Biało-czerwoni z Canarinhos w meczu o punkty nie potrafią wygrać od 2002 roku. Polska: Piotr Nowakowski (7), Michał Winiarski (10), Bartosz Kurek (18), Zbigniew Bartman (26), Łukasz Żygadło (2), Marcin Możdżonek (7) i Krzysztof Ignaczak (libero) oraz Michał Ruciak (1), Paweł Zagumny, Jakub Jarosz. Brazylia: Sidao (9), Leandro Vissotto (23), Giba (8), Murilo Endres (11), Lucas Saatkamp (11), Marlon i Sergio (libero) oraz Dante Amaral (8), Bruno Rezende (5), Theo Lopes (4).
Podopieczni Andrei Anastasiego, którzy do tej pory wygrali osiem z dziesięciu spotkań, w dwóch ostatnich pojedynkach PŚ z Brazylią i Rosją musieli zdobyć jeden punkt, by awansować na olimpiadę. Po wygraniu dwóch pierwszych setów wybuchła w polskim zespole olbrzymia radość. Dwie pierwsze odsłony spotkania były rewelacyjne w wykonaniu brązowych medalistów mistrzostw Europy. Byli nie do zatrzymania w żadnym elemencie gry. Trener Bernardo Rezende tylko kręcił głową i nie wierzył w to, co się dzieje na parkiecie. Znakomicie atakował Zbigniew Bartman, blok z Piotrem Nowakowskim i Marcinem Możdżonkiem zatrzymywał Gibę i Vissotto, Murilo mylił się w zagrywce. Nie robili tego Polacy i triumfowali 25:18 i 25:21.
Wszystko wskazywało na to, że uda się pokonać mistrzów świata po raz pierwszy od 2002 roku w meczu o stawkę. W trzeciej partii podopieczni Anastasiego prowadzili już 13:8 i w tym momencie coś się zacięło. Sześć razy z rzędu nie potrafili zakończyć ataku i rywale zaczęli mieć przewagę. Za Łukasza Żygadłę pojawił się na boisku Paweł Zagumny, ale nie potrafił on zmienić oblicza tego seta. Biało-czerwoni przegrali 18:25. W ataku mieli jedynie 34 proc. skuteczność. W kolejnej partii gra totalnie się rozsypała. Nie pomogły zmiany, a Brazylijczycy poczuli, że można jeszcze ten mecz wygrać. Konsekwetnie zagrywali i zaczęli blokować Bartmana i Kurka. Znakomicie bronili również ataki ze środka i zwyciężyli 25:19.
Tie-break również należał do przeciwników. Ekipa Anastasiego nie potrafiła skutecznie skończyć akcji. To szybko się zemściło i biało-czerwoni ulegli 12:15. Polacy z Brazylią w meczu o punkty nie potrafią wygrać od 2002 roku. Wówczas pod wodzą Waldemara Wspaniałego pokonali Canarinhos trzykrotnie w rozgrywkach Ligi Światowej. W PŚ grają przede wszystkim mistrzowie i niektórzy wicemistrzowie kontynentów, Japonia jako gospodarz oraz dwa zespoły dzięki "dzikiej karcie" przyznawanej przez Międzynarodową Federację Piłki Siatkowej (FIVB). To właśnie dzięki niej do Japonii polecieli biało-czerwoni. Paszport do Londynu wywalczą trzy najlepsze drużyny. W ciągu 15 dni drużyny mają do rozegrania po 11 spotkań systemem "każdy z każdym". W niedzielę, w swoim ostatnim meczu, Polacy zmierzą się z Rosjanami. Obie ekipy zapewniły sobie już udział w igrzyskach, a stawką spotkania będzie zwycięstwo w całym turnieju.
Bernardo Rezende (trener reprezentacji Brazylii) Przede wszystkim chciałbym pogratulować mojemu dobremu koledze Andrei Anastasiemu i polskiemu zespołowi kwalifikacji olimpijskiej. Zasłużyli na nią dobrą postawą w Pucharze Świata. W sobotnim meczu moja drużyna grała bardzo nierówno, ale cały czas walczyliśmy. Gra zaskoczyła w trzecim secie i później poszło już w dobrym kierunku. W niedzielę czeka nas spotkanie z Japonią. Stawka jest bardzo duża i podejdziemy do meczu, jakby to był finał olimpijski. Jak wygramy, jedziemy do Londynu.
Andrea Anastasi (trener reprezentacji Polski): Jesteśmy szczęśliwi z awansu do igrzysk. Zagraliśmy niewiarygodnie w dwóch pierwszych setach. Potem zgubiliśmy gdzieś naszą energię. W niedzielę zagramy z Rosją o zwycięstwo w całym turnieju i na pewno zrobimy, co w naszej mocy, by triumfować.
Giba (kapitan reprezentacji Brazylii): To był wspaniały mecz. Dwa punkty są dla nas niezwykle ważne. Jeśli wygramy w niedzielę, zdobędziemy kwalifikację olimpijską, a po nią tutaj przyjechaliśmy.
Zbigniew Bartman (atakujący reprezentacji Polski): Co ja mogę powiedzieć? Jesteśmy bardzo szczęśliwi z awansu, ale rozgoryczeni po przegranym meczu. Nie wygraliśmy z Brazylią od 2002 roku, a dzisiaj była ogromna ku temu szansa. Obraz spotkania całkowicie się zmienił w trzecim secie. Prowadziliśmy 13:8 i wszedł na parkiet rozgrywający Bruno Rezende. Brazylijczycy postawili parę bloków i nadrobili straty. To było dziesiąte spotkanie w turnieju. To bardzo trudne. Jak się straci koncentrację na pięć minut, możesz przegrać cały mecz.
Marcin Możdżonek (kapitan reprezentacji Polski): Mieliśmy swoje szanse w meczu z Brazylią, ale ich nie wykorzystaliśmy. Oni po raz kolejny pokazali, że naprawdę są wielcy. Po dwóch wygranych setach bardzo się ucieszyliśmy, ale pozostaje rozgoryczenie porażką. Zabrakło nam koncentracji, popełnialiśmy niedopuszczalne błędy. Jestem zły, bo mogliśmy to spokojnie wygrać. W niedzielę mecz z Rosją i uważam, że możemy zwyciężyć. Stać nas na to i na pewno nie odpuścimy.
Krzysztof Ignaczak (libero reprezentacji Polski): Teraz czas, by zadbać o zdrowie. W meczu z Brazylią tak naprawdę nie wiem czego zabrakło, może koncentracji? Rywale zrobili wszystko, by nadal walczyć o igrzyska olimpijskie. W niedzielę przed nami wielki finał w Rosją. Ci, co wygrają, będą triumfować w całym turnieju. Po wynikach widać, że Sborna jest w dobrej dyspozycji, ale my też jesteśmy gotowi na walkę.
Michał Kubiak (przyjmujący reprezentacji Polski): Może i szkoda, że nie udało się zwyciężyć, bo okazję mieliśmy jak nigdy, ale najważniejszy jest awans do igrzysk. Dlatego dla nas to mimo wszystko triumf, po to tutaj przyjechaliśmy. Mamy jednak jeszcze kolejną szansę. Nikt z nas nie był jeszcze na Pucharze Świata, dlaczego mielibyśmy się nie pokusić w meczu z Rosją o wygranie całego turnieju?