Pierwszy set Polki przegrały do 22. Losy tej partii ważyły się do samego końca - nasze zawodniczki częściej się myliły, psuły zagrywki, zawodził też blok. Turczynki zwyciężyły, choć ich gra nie zachwycała.
W drugiej partii, także przegranej do 22, Polki grały modelowo tylko na samym początku. Potem mnożyły się błędy serwisowe i nieudane ataki. Ani Katarzyna Skowrońska-Dolata, ani Anna Werblińska nie potrafiły znaleźć sposobu na nie grające wielkiej siatkówki Turczynki. To wyraźnie nie jest dzień Polek.
W trzecim secie Polki grały już jakby bez wiary w możliwość zwycięstwa. Turczynki zdołały odskoczyć na 6-7 punktów. I choć była chwila, kiedy wydawało się, że nasze zawodniczki złapały wiatr w żagle - gdy zdołały zdobyć trzy punkty z rzędu i zmniejszyć różnicę do czterech oczek - na nic się to zdało. Gospodynie, choć wcale nie zagrał rewelacyjnego meczu, spokojnie dowiozły przewagę do finału. I to one pojadą na olimpiadę do Londynu.
Podopieczne Alojzego Świderka przed wylotem skazywane były "na pożarcie". Niewiele było osób, które na nie stawiały, mimo że do kadry wróciły tak doświadczone zawodniczki jak Katarzyna Skorupa i Katarzyna Skowrońska-Dolata. W grupie musiały się zmierzyć z Holenderkami, mistrzyniami świata Rosjankami i mistrzyniami Europy Serbkami.
Wszystkie mecze wygrały i z pierwszego miejsca awansowały do półfinału, w którym pokonały Niemki 3:1.
Gramy na najwyższym światowym poziomie i jestem dumny ze swoich zawodniczek - podkreślił Świderek, a Skorupa przestrzegła: Jeszcze niczego nie osiągnęłyśmy. Musimy triumfować w tym najważniejszym, niedzielnym meczu. Przyjechałyśmy tu po kwalifikację olimpijską i tylko to się dla nas liczy.
Od początku było wiadomo, że Turcja nie będzie łatwym przeciwnikiem. W Ankarze również nie zaznała smaku porażki, przemawiała za nimi również gra przed własną publicznością. I to właśnie Turczynki jadą do Londynu.