Po pierwszej kolejce Ligi Mistrzów, gdy Skra przegrała u siebie z Friedrichshafen, a AZS Częstochowa w Stambule, zaczęto mówić, że polska PlusLiga jest przereklamowana i zwyczajnie słaba. Po raz kolejny potwierdziło się jednak, że zagraniczni trenerzy słusznie apelują, by „rachunek wystawiać na końcu”, nie zwracając uwagi na pojedyncze mecze.

Reklama

Bełchatowianie wyszli z najtrudniejszej grupy w historii Ligi Mistrzów, a budowany od podstaw, za bardzo małe pieniądze, zespół częstochowski sprawił największą sensację rozgrywek, eliminując w 1/8 finału drugi zespół poprzedniej edycji, wicemistrza Italii Coprę Piacenza. I to w jakim stylu! Domex Tytan AZS wygrał przecież 3:2 na wyjeździe, a u siebie, nie zrażony zapowiedziami rywali, że „słabych technicznie Polaków zniszczą na ich boisku”, znokautował przeciwnika 3:0.

>>>Tak AZS Częstochowa wywalczył awans

Sukcesy Skry i AZS mają dodatkowy wymiar. Włosi mogą się tłumaczyć, że mieli problem z kontuzjami. Znajdą się i tacy, którzy zechcą zdeprecjonować sukces zespołu Radosława Panasa, mówiąc, że Copra to nie ten sam zespół, który grał w poprzednim finale Ligi Mistrzów i ligi włoskiej, targany dodatkowo kontuzjami. Wszystko to bez znaczenia. Wicemistrza Włoch pokonał najmłodszy zespół PlusLigi, budowany latem za niewielkie pieniądze po stracie pięciu (!) zawodników z pierwszej szóstki - takie są fakty! Dla Polaków wspaniałe, dla Serie A bolesne - pisze DZIENNIK.

Reklama

Wyśmiewane po pierwszej serii Ligi Mistrzów hasło „PlusLiga trzecią ligą Europy” nabiera nowego znaczenia. Siódmy obecnie zespół tej ligi pokonał włoskiego potentata, mistrz Polski wyeliminował mistrza Rosji, nowy trener reprezentacji Polski okazał się lepszy od nowego szkoleniowca kadry Rosji, a na dokładkę, na wspaniały deser tej wielkiej siatkarskiej środy, Jastrzębski Węgiel wyeliminował Sisley Treviso z Challenge Cup, wygrywając 3:1 na boisku najbardziej utytułowanego zespołu ostatniej dekady!

Nie oznacza to wprawdzie, że możemy już czuć się mocniejsi od Serie A i możnej Superligi – nie od dziś wiadomo, że drużyny z wyrównanych, silnych lig mają większe kłopoty na europejskich parkietach niż lokalni hegemonowie typu VfB Friedrichshafen, które mistrzostwo Niemiec powinno mieć przyznawane z urzędu. Ale to, że zarozumiali Włosi i dumni Rosjanie ugięli się pod ciosami Polaków, jest naprawdę powodem do dumy.

>>>Zobacz, jak Skra wyeliminowała Dynamo

"Skra grała lepiej w siatkówkę. Zrozumcie mnie dobrze, w siatkówkę. Nasza siła nie wystarczyła. Skra ma inny system i styl niż drużyny w Rosji" - podkreślał Daniele Bagnoli, szczerze gratulując Danielowi Castellaniemu tego, że jego zespół zwyczajnie lepiej gra, choć budżet ma ponad 2 razy mniejszy od Dynamo. "Sercem siatkówki jest obrona. Skra ma to serce, my nie" - mówił wielki Dante Amaral, wyraźnie męczący się w Dynamie, ale godziwie za to wynagradzany sumą rzędu 400 tys. euro. Na szczęście na boisku wygrywają nie pieniądze, ale siatkarze.