Hala pękała w szwach, kibice nie oszczędzali gardeł
Tydzień wcześniej mistrzowie Polski przegrali na wyjeździe 2:3, co stawiało gości w nieco uprzywilejowanej sytuacji. Godzinę przed rozpoczęciem spotkania na trybunach jastrzębskiej hali pojawiła się „ze śpiewem na ustach” kilkunastoosobowa grupa włoskich kibiców. Obejrzeli na początek futbolową rozgrzewkę swoich siatkarzy, potem, w trakcie gry, nie mieli szans, by przekrzyczeć miejscowych fanów. Zainteresowanie meczem było tak duże, że sprzedane zostały nawet bilety na miejsca w pierwszych rzędach, zwykle wyłączone, z racji słabej widoczności zza barierek.
Musicie być dziś naszym siódmym zawodnikiem na parkiecie, a hala ma "odlecieć” – mobilizował publiczność spiker. I rzeczywiście kibice się nie oszczędzali.
Spotkanie było też okazją do rywalizacji dwóch rozgrywających mistrzów olimpijskich z Tokio, Francuzów Benjamina Toniuttiego i Antoine’a Brizarda.
Wielka bitwa na parkiecie
W pierwszym secie po „asie” Tomasza Fornala jastrzębianie prowadzili 12:9, na co trener Włochów Andrea Anastasi zareagował prośbą o „czas". Po raz drugi były selekcjoner polskiej kadry zrobił to, kiedy Rafał Szymura wygrał walkę o piłkę nad siatką i było 22:17. Goście nie rezygnowali, nawet przy stanie 23:19, ale końcówkę rozstrzygnął na korzyść polskiej drużyny mocnym atakiem Jurij Gladyr.
Po zmianie stron to ekipa trenera Marcelo Mendeza musiała odrabiać straty. Przegrywała 10:14, ale wyrównała na 16:16 po bloku Norberta Hubera. W końcówce kibice przeżyli huśtawkę emocji, bo wynik się zmieniał. Yuri Romano dał przyjezdnym prowadzenie 19:17, potem był remis po 21. Włosi nie wykorzystali piłki setowej, po drugiej stronie zrobił to z pola zagrywki Gladyr.
Przed meczem kapitan mistrza Polski Toniutti zapowiadał „wielką bitwę”. I taką stoczyły obie drużyny. W trzeciej gości nękał zagrywką i atakami Jean Patry. Do tego rywale popełniali błędy. Efektem było prowadzenie jastrzębian 18:10. Przy stanie 20:12 wydawało się, że wszystko jest już jasne. Tymczasem Włosi zdobyli cztery punkty z rzędu, później zmniejszyli stratę do wyniku 21:20 i wśród polskiej publiczności zrobiło się nerwowo. Końcówka należała do gospodarzy. Najpierw „asem” popisał się Tomasz Fornal, potem decydujący punkt zdobył Huber.
Dwa lata temu w ćwierćfinale LM Jastrzębski Węgiel wyeliminował ówczesnego mistrza Włoch Cucine Lube Civitanowa (3:0 na wyjeździe i 3:2 u siebie).
Jastrzębianie w ostatniej edycji LM dotarli do finału. W Turynie przegrali z kędzierzyńską Zaksą 2:3.
Jastrzębski Węgiel - Gas Sales Daiko Piacenza 3:0 (25:22, 26:24, 25:21)
Jastrzębski Węgiel: Benjamin Toniutti, Tomasz Fornal, Jurij Gladyr, Norbert Huber, Jean Patry, Rafał Szymura – Jakub Popiwczak (libero) oraz Ryan Sclater, Edvins Skruders
Piacenza: Antoine Brizard, Edoardo Caneschi, Yoandy Leal, Yuri Romano, Lucarelli, Robertlandy Simon – Leonardo Scanferla (libero) oraz Robbert Andringa, Francesco Recine, Fabrizio Gironi, Roamy Alonso.