"Decyzja o przerwaniu konkursu po pierwszej serii to barbarzyństwo. Odebrali nam możliwość walki o medal. Szansa na podium była. Mówiąc bardzo potocznie czujemy się jakby ktoś dał nam po pyskach" - mówił bez kozery Kamil Stoch.
Zdziwiony decyzją o przerwaniu zawodów i uznaniu wyników pierwszej serii był także trener kadry Łukasz Kruczek. "Owszem, warunki były ciężkie, wszyscy to widzieliśmy, ale one się nie pogarszały. Ten wiatr powodował, że wynik był trochę loteryjny, ale nie stwarzał niebezpieczeństwa dla skoczków. Albo należało od razu konkurs przełożyć, albo przeprowadzić go normalnie" - argumentował. Przyznał, że jest "mała złość" w drużynie. Ale - jak dodał - taki bywa ten sport. "Pewnie Niemcy mają jeszcze gorszy nastrój, bo medal przegrali minimalnie. Gdyby odbyła się druga seria, klasyfikacja mogła się zupełnie odmienić. Dziś szanse na medal mieli praktycznie wszyscy" - mówił.
Adam Małysz także przyznał, że warunki na skoczni nie były najlepsze, ale tak było od samego początku zawodów. "Austriacy potwierdzili klasę, a Norwegowie i Słoweńcy mieli szczęście. Było mnóstwo czasu, można było spokojnie ten konkurs do końca przeprowadzić" - dodał. "Mieliśmy olbrzymią ochotę walczyć, tym bardziej, że było o co" - mówił z kolei Piotr Żyła.