Norwescy dziennikarze obliczyli, że w ubiegłym sezonie w 13 biegach dystansowych z 39 miejsc na podium aż 30 podzieliła między siebie "wielka trójka" - Bjoergen - 13, Therese Johaug - 10 i Justyna Kowalczyk - siedem. Pozostałe dziewięć zajęły... inne Norweżki.

Reklama

Wielkie kiedyś nacje narciarskie, jak Niemcy, Rosja czy Włochy nie miały żadnej reprezentantki w pierwszej trójce rywalizacji na dystansach, a w sprincie tylko Rosjanki stanęły na podium, lecz nie na najwyższym stopniu - podkreślił dziennik "Verdens Gang".

Kibiców zaczyna nudzić oglądanie ciągle tych samych zawodniczek na podium. Chyba tylko dzięki Justynie i jej rywalizacji z nami Puchar Świata jest emocjonujący. Problemem jednak w tym, że Polacy, którzy stanowią 40 procent telewizyjnej widowni biegów, posiadają tylko jedną biegaczkę na tak wysokim poziomie i kiedy Kowalczyk zakończy karierę, to dyscyplina ta przestanie ich interesować - powiedziała w rozmowie z gazetą Bjoergen.

Zaznaczyła, że z drugiej strony trudno oczekiwać od niej i jej rodaczek, że pozwolą wygrywać innym, ale już norweskiej federacji powinno zależeć na pomocy dla innych krajów, aby zawody PŚ nie stały się mistrzostwami kraju.

Szczególnie duże znaczenie mają Niemcy, ponieważ właśnie z tego kraju wywodzą się główni sponsorzy międzynarodowej federacji narciarskiej, a bez nich biegi narciarskie staną się niczym - przyznała.

Reklama

Norweski związek już wiosną nawiązał współpracę z niemiecką federacją na poziomie juniorów, a te grupy z obu krajów odbyły trzy wspólne zgrupowania.

Trenerka kadry norweskich juniorek Brit Baldishol choć przyznała, że chęć pomocy w szkoleniu rywali brzmi dość dziwnie, to nadrzędnym celem jest dobro całej dyscypliny.

Musimy myśleć p przyszłości biegów narciarskich. Oglądanie tych samych zawodniczek na podium na każdych zawodach przestaje być interesujące i nie chcemy podcinać gałęzi, na której siedzimy, nawet jeżeli wygodnie - zauważyła.