Kowalczyk na swoim blogu przyznaje, że dbałości o szczegóły uczyła się z książek Armstronga. Tam było to dobitnie przedstawione. Napisane było, że trzeba harować do utraty tchu? W książkach. Nic tam nie wyczytałam o żadnych koktajlach - pisze nasza mistrzyni na stronie natemat.pl.
Mój główny wniosek jest następujący... Od paru lat jestem wciąż monitorowana. Sikam przy obcych ludziach. Spowiadam się z każdego kroku. Zastanawiam się nad każdym kęsem jedzenia, którego pochodzenia nie znam. Leczenie zwyklego przeziębienia stało się szeroko zakrojoną akcją logistyczną. Nie mogę ketonalu domięśniowo dostać, jak krzyż na obozie odmówi jakiejkolwiek współpracy... Wierzyłam w te wszystkie kontrole... Resztę dopowiedzcie sobie sami... - kończy Kowalczyk.