Kubacki w TCS triumfował w wielkim stylu. Sukces przypieczętował zwycięstwem w ostatnim konkursie w Bischofshofen, gdzie oddał dwa najdłuższe tego dnia skoki - na odległość 143 i 140,5 m.
"Już w pierwszej próbie odpalił petardę, był pewny siebie. Nie wiem, co musiało się stać, żeby to zmarnować, więc już na półmetku byłem prawie pewny jego wygranej. Był bardzo skoncentrowany, nic nie kalkulował, po prostu zrobił swoje" - powiedział Dolezal.
W końcowej klasyfikacji TCS Kubacki wyprzedził o 20,6 pkt Norwega Mariusa Lindvika, trzeci Niemiec Karl Geiger stracił do Polaka 23,2 pkt. Czwarty był triumfator sprzed roku i lider po dwóch konkursach Japończyk Ryoyu Kobayashi.
"Po ostatnim skoku serce biło mocno. To nie tylko dla mnie wielka chwila, ale dla całego sztabu. Był to po prostu dzień Dawida. Zasłużył na wygraną i nie ma co więcej mówić. Stanął na podium w każdych zawodach tej edycji, pokazał mentalną moc" - dodał czeski szkoleniowiec.
Przed turniejem nikt nie wymieniał Kubackiego w gronie faworytów. Sztab trenerski trafnie zdiagnozował jednak problem, a skoczek zdołał wdrożyć zalecenia.
"Po Engelbergu widzieliśmy, że jest problem w pozycji najazdowej i na tym się skupiliśmy. Dawid poradził sobie z tym i efekt widzimy" - zaznaczył Dolezal.
Kubacki do ostatnich zawodów przystępował jako lider. Sukces był na wyciągniecie ręki. Sztab powstrzymał się od nerwowych ruchów, wszystko było pod kontrolą.
"Ostatniego dnia przed zawodami nie było potrzeby robić czegoś więcej niż zwykle. Skoro na podium stanął we wcześniejszych konkursach, to trzeba było po prostu wszystko kontynuować" - zwrócił uwagę Czech.
Świętowanie sukcesu w TCS nie jest dla Dolezala niczym nowym. Jako asystent Stefana Horngachera przyczynił się do triumfów Kamila Stocha w 2017 i 2018 roku. Różnicy jako główny szkoleniowiec nie odczuwa.
"Sukces Dawida jest sukcesem całej ekipy. Wcześniej było identycznie. Tak samo jak teraz cieszyłem się ze zwycięstw Kamila, kiedy byłem asystentem" - przyznał.
Kubacki został trzecim Polakiem, który wygrał tę prestiżową imprezę. Wcześniej, oprócz Stocha, dokonał tego jeszcze Adam Małysz (2001).