Spotkanie Agnieszki Radwańskiej i Marii Kirilenko przerywał deszcz. Wreszcie przeniesiono je na zadaszony kort centralny.
Niezależnie jakby się miał zakończyć ten mecz, to w sumie lepiej, że zakończył się w jeden dzień, a nie był rozłożony na dwa dni. Tym bardziej, że jutro pogoda chyba ma być podobna, czyli fatalna. Cóż, trzy zacięte sety, trzy godziny walki, w których decyduje jedna, dwie piłki, tak jak w każdym z tych setów. Wiadomo, że nawet serwis nie miał aż tak wielkiego znaczenia, bo było dużo +breaków+. W grze Marii nic mnie szczególnie nie zaskoczyło, bo się dobrze znamy i już parę razy grałyśmy ze sobą. Na pewno grała agresywnie i bardzo dobrze. Czuła się pewnie, szczególnie po kilku niezłych meczach tutaj. Widać, że ta trawa jej pasuje - powiedziała po meczu Radwańska.
Już po pierwszy gemach wiedziałam, że nie będzie łatwo, cały czas wszystko szło na równi, dopiero przy meczbolach miałam jakąś szansę. Szczególnie ciężko się wchodzi do gry na dokończenie meczu przy tak zaawansowanym stanie. Tutaj już nie ma czasu na cokolwiek, nawet na najmniejsze błędy, bo nie ma jak wrócić. Trzeba być skoncentrowanym na każdej piłce i walczyć absolutnie o każdy punkt i biegać jak tylko się da. Dlatego cieszę się, że wszystko się skończyło tak, a nie inaczej. Nie wiadomo jakby to było, gdybyśmy grały jutro, więc w sumie dobrze, że ten dzień jakoś przeżyłam i zakończyłam wygranym meczem - dodała.
Mecz rozgrywano na korcie numer 1 i przerwano go krótko przed godziną 20 w wyniku deszczu i zapadających ciemności, przy stanie 4:4 w decydującym secie. Nieoczekiwanie około godziny 22.30 tenisistki weszły na kort centralny, zaraz po zakończeniu ostatniego z zaplanowanych pierwotnie pojedynków.
Właściwie jak tylko zeszłyśmy wieczorem z kortu, to powiedzieli nam, że będą robić wszystko, żeby dograć ten mecz do końca. Chcieli mieć skończone wszystkie ćwierćfinały dzisiaj, tym bardziej, że pogoda na najbliższe dni nie zapowiada się ciekawie. To był ciężki dzień, bo praktycznie od 11 byłam przygotowana do gry. Wiedziałam, że przede mną będzie tylko dokończenie innego meczu, raptem półtora seta, więc faktycznie byłam w ciągłej gotowości cały dzień. Chyba jeszcze nie grałam spotkania, w którym było tyle przerw. Nie przypominam sobie takiej sytuacji - podkreśliła 23-letnia krakowianka.
Kolejną rywalką Radwańskiej, rozstawionej z numerem trzecim, będzie w czwartek po południu Niemka polskiego pochodzenia Angelique Kerber (nr 8.), która często trenuje na kortach swojego dziadka w Puszczykowie pod Poznaniem.
Chyba wolałabym grać półfinał jednak przy zasuniętym dachu na Korcie Centralnym, a nie tak jak dziś trzy czwarte meczu w deszczu i z tyloma przerwami. Zresztą mój katar to właśnie skutek to efekt wiatru i deszczowej pogody, niestety. Pod dachem nie ma wiatru i opadów, więc są prawie idealne warunki, gra się na pewno lepiej, bez efektu nieobliczalności - stwierdziła Radwańska.
W półfinale nie ma już słabych rywalek, każda z nas ma za sobą kilka meczów, jesteśmy więc ograne i zmotywowane do jak najlepszej gry. Z Angeliką grałyśmy już kilka razy i zawsze były to ciężkie mecze, chyba zawsze trzysetowe. Ale nigdy jeszcze nie grałyśmy na trawie, więc to będzie duże wyzwanie. Ostatnio trafiłyśmy na siebie w październiku w Tokio. Wtedy zrewanżowałam jej się za porażkę w US Open. Na pewno obecnie ona gra o wiele lepiej, no i jest w czołowej dziesiątce rankingu - dodała.
Będzie to ich piąty pojedynek, a bilans dotychczasowych jest remisowy 2-2.
Z Londynu Tomasz Dobiecki