W środowy wieczór 141. w rankingu ATP Janowicz pokonał Pouille'a 7:6 (7-4), 7:6 (7-5), 3:6, 6:1. Polak błyszczał, grając urozmaicony i skuteczny tenis. Jak to zazwyczaj jest w jego przypadku, jego atutem był serwis. Na konferencji prasowej nie ukrywał zadowolenia z własnej postawy, ale też chwalił rywala.
Warunki były ciężkie do gry. Było ciepło, chyba to był najcieplejszy dzień, jaki ma być podczas tego Wimbledonu. Pouille generalnie grał bardzo dobrze. Musiałem zagrać swój świetny tenis, żeby stawić mu opór. Tie-breaki grało się naprawdę fajnie, czułem się w nich dobrze, od samego początku wiedziałem, co chcę zrobić. Wydaje mi się, ze mecz był naprawdę na wysokim poziomie. Poza tym trzecim setem, gdzie miałem malutki kryzys, wydaje mi się, że grałem bardzo dobrze. Lucas miał szansę wrócić w tym meczu. Widziałem w jego oczach po wygranym trzecim secie, że jest na dobrej drodze do tego. Jak udało mi się przełamać, po supergemie, to musiałem się pobudzać, żeby nie było jakiegokolwiek kryzysu - wspominał na konferencji prasowej Polak, który znalazł się w głównej drabince dzięki skorzystaniu po raz ostatni z "zamrożonego rankingu".
Ze znacznie wyżej notowanym Francuzem zmierzył się w przeszłości raz - w 2015 roku w 1/8 finału turnieju w Sankt Petersburgu rywal wygrał 7:6 (10-8), 7:6 (7-1).
To był trochę inny mecz, bo wybrałem się na niego tuż po Pucharze Davisa i tak naprawdę byłem bez kolana. To było trochę bez sensu. Tamten mecz na pewno nie był na tak wysokim poziomie ani z mojej, ani z jego strony. Dziś graliśmy dobrze i tie-breaki mogły się skończyć równie dobrze w drugą stronę. Wydaje mi się, że to był ciekawy mecz do oglądania - podsumował łodzianin.
Mimo zadowolenia ze swojego środowego występu zapewnił, że nie zamierza specjalnie tego celebrować i skupia się już na następnym pojedynku.
Nie ma tak naprawdę co się zachłystywać wygranym meczem. Na pewno chcę więcej i dla mnie ten mecz jest już historią. Powoli zaczynam się wdrażać w kolejnego przeciwnika i będziemy walczyć - zapewnił.
O awans do 1/8 finału zagra z innym Francuzem - Benoitem Paire. 46. w rankingu ATP uchodzi za zawodnika, który ma podczas gry wzloty i upadki.
Nie ma większego znaczenia z kim gram. Najważniejsze, bym ja nie miał kryzysów. Jeśli zagram dobry tenis, to to, co on będzie robił na korcie, nie będzie miało większego znaczenia. Na pewno Benoit potrafi grać w tenisa. Potrafi zagrać absolutnie genialne mecze, a potrafi też bardzo słabe. Muszę się skupić tak naprawdę tylko i wyłącznie na sobie - zaznaczył Janowicz.
Z Paire rywalizował całkiem niedawno - w czerwcowym ćwierćfinale imprezy ATP w Stuttgarcie górą był przeciwnik. Polak podkreślił, że w Londynie kort jest zdecydowanie lepszej jakości niż w Niemczech.
Mam problemy, gdy nie jest on perfekcyjnie przygotowany. Jeśli nie ma idealnego rytmu, jeśli piłka robi mi różne dziwne rzeczy, to mam duży problem z timingiem. Tam tak było. Dwa razy minąłem się całkowicie z piłką, co z reguły mi się nie zdarza - zastrzegł.
Łodzianin ze względu na kłopoty zdrowotne przed French Open trenował tylko kilka dni. Teraz zapewnił, że pod względem fizycznym czuje się dobrze.
Nie rozegrałem zbyt wielu takich ciężkich i długich meczów jak ten tutaj. Wiadomo, że taka czysto perfekcyjna fizyczna forma przyjdzie dopiero po rozegraniu kilku takich spotkań. Nieważne jak się trenuje, co się robi na treningu i jak on jest przeprowadzany. Naprawdę 100 procent formy fizycznej da się osiągnąć tylko po rozegraniu kilku ciężkich meczów. Bardzo dobrze, że udało mi się taki teraz rozegrać i wygrać. Wydaje mi się, że tylko takie pojedynki mogą mi pomóc w osiągnięciu tych stu procent - podsumował.