Londyńczyk od początku listopada przez kilka tygodni pojawiał się pod domem rodziców Raducanu. Nieproszony o to ozdobił świątecznymi dekoracjami drzewko znajdujące się na podwórku. Innym razem zostawił kwiaty z wyznaniem miłości i mapą pokazującą 37-kilometrową odległość dzielącą ten dom od jego mieszkania. Został też przyłapany na kradzieży leżącego na werandzie jednego z butów ojca zawodniczki. Twierdził później, że sądził, iż to but tenisistki i chciał go zabrać jako pamiątkę.
19-letnia Raducanu w zeznaniach stwierdziła, że czuła się ograbiona z wolności.
Zakaz ma obowiązywać pięć lat. Mężczyźnie nie wolno zbliżać się do tenisistki, jej rodziców, ich domu oraz obiektów treningowych i sportowych, gdy przebywać będzie tam zawodniczka. Dodatkowo nałożono na niego 200 godzin prac społecznych i przez osiem godzin ma przestrzegać godziny policyjnej, co będzie monitorowane za pomocą elektronicznej bransoletki na kostce.
O ile brytyjska zawodniczka uporała się z prześladowcą, to jednak ostatnio zanotowała pecha na korcie. W turnieju w Guadalajarze była rozstawiona z numerem pierwszym, ale szybko pożegnała się z rywalizacją. W maratońskim meczu otwarcia z reprezentantką Australii Darią Saville (obecnie 610., a w przeszłości 20. na liście WTA) - przy stanie 5:7, 7:6 (7-4), 4:3 dla przeciwniczki - skreczowała z powodu kontuzji lewego biodra. Przerwane spotkanie trwało trzy godziny i 36 minut i jest najdłuższym meczem w zmaganiach WTA w tym sezonie.