Rozstawiona z numerem pierwszym polska tenisistka pokonała Hiszpankę Sarą Sorribes Tormo 6:2, 6:0.
Mecz odbył się na korcie centralnym, w którym jest zasuwany dach, co oznaczało, że nie było groźby jego przerwania bądź odwołania, jak miało to miejsce w przypadku wielu innych spotkań w środę. Przełożony na czwartek został m.in. mecz Francuzki Diane Parry i Chorwatki Petry Martic, który ma wyłonić kolejną rywalkę Świątek.
Cieszę się, że moje mecze były zaplanowane pod dachem, więc zawsze byłam pewna, że faktycznie się odbędą. Trochę łatwiej jest się przygotować wiedząc o tym. Ale z drugiej strony wiem, że i tak byłabym gotowa, gdyby mój mecz został zawieszony lub coś innego. Tak, na pewno jest to bardziej komfortowe. Powiedziałabym, że masz normalny rytm Wielkiego Szlema z jednym dniem wolnym i jednym dniem rozgrywania meczów - mówiła Świątek na konferencji prasowej.
Oceniając środowy występ powiedziała, że przeciw Sorribes Tormo gra się trudno, bo Hiszpanka zawzięcie biega do każdej piłki, ale jest zadowolona ze swojego poziomu.
Cóż, to był kolejny solidny występ z mojej strony, więc jestem całkiem zadowolona z wyniku i tego, jak grałam. Naprawdę wykorzystałam dziś swoją moc. Myślę, że to był dla mnie świetny mecz - wskazała.
Zapytana, jak ocenia swoją dotychczasową grę w tegorocznym Wimbledonie, odparła, że zarówno w pierwszej, jak i drugiej rundzie udało jej się taktycznie zrobić wszystko tak, jak chciała i tak, jak chciał trener Tomasz Wiktorowski, a także cały czas utrzymywać koncentrację, więc czuje się pewnie i postara się to utrzymać. Przyznała jednak, że do tej pory nie miała jeszcze w turnieju żadnych sytuacji, w których wynik byłby zagrożony.
Z Londynu - Bartłomiej Niedziński