Sabalenka pokonała w półfinale Amerykankę Madison Keys 0:6, 7:6 (7-1), 7:6 (10-5), a Gauff wygrała z Czeszką Karoliną Muchovą 6:4, 7:5.
Obie finalistki po raz drugi dotarły do decydującego meczu w Wielkim Szlemie. 25-latka z Mińska, która w poniedziałek oficjalnie zastąpi Igę Świątek na czele zestawienia tenisistek, triumfowała w tegorocznym Australian Open, a 19-latka z Florydy przed rokiem uległa Polce w paryskim French Open.
Sabalenka wykazuje się ogromną regularnością
Sabalenka w tym roku w turniejach wielkoszlemowych wykazuje się ogromną regularnością. Poza zwycięstwem w Melbourne, była w półfinale na kortach im. Rolanda Garrosa oraz na londyńskiej trawie w Wimbledonie. W obu tych przypadkach długo wydawało się, że ma mecz pod kontrolą, zarówno z Muchovą, jak z Tunezyjką Ons Jabeur wyraźnie prowadziła, ale w pewnym momencie sytuacja się odwracała i do głosu dochodziły rywalki.
Trzeci z rzędu półfinał w Nowym Jorku z jej udziałem miał zgoła inny przebieg. Do stanu 6:0, 5:3 rozstawionej z numerem 17. Keys udawało się niemal wszystko i trudno było sobie wyobrazić, że 28-letnia Amerykanka po raz drugi w karierze, po sześcioletniej przerwie, nie zamelduje się w finale US Open.
Amerykankę tylko trzy piłki dzieliły od wygranej, ale wtedy nie mająca nic do stracenia Sabalenka zaczęła maksymalnie ryzykować, w każde uderzenie wkładała olbrzymią energię, a piłka raz po raz lądowała w korcie. Najpierw odrobiła stratę przełamania, później miała dwa setbole przy podaniu Keys, a wreszcie udokumentowała swoją wyższość wyraźnie wygrywając tie-breaka.
W decydującej partii na początku gra toczyła się zgodnie z regułą własnego serwisu, ale w szóstym gemie reprezentantka gospodarzy przełamała Białorusinkę i wyszła na 4:2. Nie zachwiało to pewnością siebie Sabalenki, która błyskawicznie odrobiła stratę.
Tie-break zaskoczył Sabalenkę
Znowu konieczny był tie-break, tym razem - zgodnie z przepisami - do 10 punktów, co... zaskoczyło Sabalenkę. Gdy zdobyła siódmy punkt, który zwykle kończy rozgrywkę, upuściła rakietę na ziemię, skryła twarz w dłoniach i odwróciła się w stronę swojego sztabu, by świętować zwycięstwo i dopiero jego członkowie uświadomili jej, że to jeszcze nie koniec. Ta sytuacja jednak jej nie zdekoncentrowała i pewnie dokończyła dzieła wygrywając 10-5.
Szalony mecz, wielkie emocje. Madison grała nieprawdopodobny tenis, nie wiem do końca, jak to się stało, że udało mi się wrócić i odwrócić losy spotkania - skomentowała na gorąco Białorusinka.
Sabalenka awansując do finału, czyli poprawiając ubiegłoroczne osiągnięcie, gdyż wtedy uległa w półfinale Świątek, zyskała już 520 punktów rankingowych i powiększyła do 1071 przewagę nad Polką na liście WTA. Jeżeli triumfuje w finale, to różnica ta wzrośnie jeszcze o 700 pkt.
Inne emocje towarzyszyły pierwszemu półfinałowi, w którym uwielbiana przez nowojorską publiczność Gauff wywalczyła pierwszy wielkoszlemowy finał na rodzimej ziemi. 19-latka z Florydy poradziła sobie z presją, dobrze grającą przeciwniczką, która w obu setach odrabiała straty oraz nieoczekiwaną przerwą, spowodowaną protestem aktywistów klimatycznych.
Na początku drugiej partii, przy wyniku 6:4, 1:0 dla Gauffa, siedzące w górnej części trybun obiektu im. Arthura Ashe'a cztery osoby wstały i głośnymi okrzykami doprowadziły do przerwania gry. Zdjęcia pokazały, że miały na sobie koszulki z napisem "stop paliwom kopalnym", a jak się później okazało jeden z protestujących przykleił bose stopy do betonowego podłoża.
Nie chcieliśmy zaszkodzić sportowcom. To nie był protest wymierzony w nich, ale chcieliśmy zwrócić uwagę, że US Open ma umowy sponsorskie z firmami, które przyczyniają się do rozwoju globalnego ocieplenia. Żeby nie doszło do sytuacji, że nie będzie już komu oglądać tenisa - zacytowała przedstawiciela organizacji, do której należą protestujący agencja Associated Press.
Gauff przewidziała protest
Gauff przyznała później, że przyjęła protest ze spokojem i że go... przewidziała.
Rano mówiłam, że spodziewam się jakiejś akcji protestacyjnej, ale raczej w finale... Rozumiem jednak tych ludzi, bo sama staram się mówić i robić to, co myślę i czuję. Odbyło się to w sposób pokojowy, więc nie złościłam się za bardzo. Potraktowałam to jak przerwę wynikającą z opadów deszczu, co przecież w tenisie dość często się zdarza. I wtedy też nie wiadomo, kiedy gra zostanie wznowiona - powiedziała Amerykanka.
Po interwencji policji i służb medycznych wszyscy protestujący zostali usunięci z trybun, a przerwa w grze trwała ok. 50 minut.
Duże emocje w drugim secie
Drugi set był jeszcze bardziej zacięty i wyrównany niż pierwszy, a emocje były tak duże, że sędzia musiał kilka razy stanowczo uspokajać żywiołowo reagującą publiczność. Po 75 minutach twardej walki Amerykanka wygrała 7:5.
W niektórych momentach było bardzo głośno, ale mam nadzieję, że nikt nie będzie miał kłopotów ze słuchem. To coś niesamowitego, że jako dziecko śledziłam ten turniej, a teraz zagram tutaj w finale. To wiele dla mnie znaczy. Mam nadzieję, że wrócicie tu w sobotę, bo bardzo liczę na wasze wsparcie - zwróciła się do fanów Gauff.
W przypadku triumfu na kortach Flushing Meadows zamelduje się w poniedziałek na czwartej pozycji w światowym rankingu, czym wyrówna swoje najlepsze osiągnięcie. W przypadku porażki będzie piąta.
Amerykańska nastolatka jest w mijających tygodniach w życiowej formie - z 18 ostatnich meczów 17 rozstrzygnęła na swoją korzyść, "po drodze" wygrywając turnieje w Waszyngtonie i Cincinnati oraz osiągając ćwierćfinał w Montrealu.
Z kolei 27-latka z Ołomuńca awansuje na najwyższą w karierze ósmą lokatę, ale mimo to nie kryła rozczarowania po półfinałowej porażce.
Trochę mi smutno, jak zawsze po przegranej. Popełniłam za dużo błędów (36 niewymuszonych - PAP), a grając z taką rywalką, jak "CoCo" trzeba być skoncentrowanym na każdym zagraniu. Ona jest w stanie dobiec do każdej piłki, więc wszystkie punkty trzeba sobie wyszarpać - oceniła Czeszka, która rozgrywa najlepszy sezon w karierze, bo w czerwcu była w finale French Open, przegrywając z Igą Świątek.