Przed sobotnim wyścigiem na 400 m kraulem w mistrzostwach Polski w Dębicy Paweł Korzeniowski dziarsko przytupywał nogami rozgrzewając się w rytm
piosenki Pawła Kukiza z refrenem: "Wczoraj Jekyll, dzisiaj Mr Hyde, chcę być sobą, ale nie wiem jak".

Reklama

Nasz najlepszy do niedawna pływak jest właśnie takim zmieniającym skórę człowiekiem. Podczas ubiegłorocznych mistrzostw Europy zapowiadał pobicie rekordu świata na 200 m motylkiem. Gdy nic z tego nie wyszło okazało się, że Korzeniowski stracił zainteresowanie ciężkimi treningami. Stwierdził, że praca z trenerem Słomińskim nie przyniosła dobrych rezultatów i wrócił pod opiekę Piotra Woźnickiego. Potrenował z nim trzy miesiące, ale... unikał pływania stylem motylkowym, w którym był mistrzem świata i w Melbourne nie obronił tytułu zajmując 6. miejsce. Wówczas znowu stwierdził, że za dużo trenuje.

Podczas mistrzostw Polski rozmawiał rano z Woźnickim. Chciał do igrzysk trenować u niego. Wieczorem przyszedł do trenera Słomińskiego i powiedział, że to z nim zbuduje formę do Pekinu. Co go skłoniło? Na 400 m kraulem zajął 3. miejsce w Polsce. Uzyskał wynik słabszy o 4,5 s od tego z czasów, gdy zdobywał mistrzostwo świata. Uznał widać, że trzeba zmienić trenera...

Paweł Korzeniowski w Melbourne mówił, że trenerzy źle go przygotowali do Mistrzostw Świata i forma przyjdzie na mistrzostwa Polski. W Dębicy eksplozji nie było. Zawody pokazały tylko, że lepiej był przygotowany do mistrzostw w Australii. Gdyby nie zrobił błędów taktycznych w finale 200 m motylkiem, walczyłby o 2. miejsce (pierwsze jest na kilka lat zarezerwowane do Michaela Phelpsa). W Dębicy było widać, że Korzeniowski miota się dalej, już drugi sezon. I końca tego nie widać.

Reklama

Postawa byłego mistrza świata, porażka Otylii Jędrzejczak na 200 m motylkiem w Australii (po opadnięciu emocji i analizie wyścigu okazało się, że za mocno rozpoczęła rywalizację i przez to straciła szansę na obronę tytułu) oraz nieudany występ większości z 17 reprezentantów Polski na mistrzostwa świata spowodowały, że trener Paweł Słomiński ogłosił, iż rozstaje się z kadrą. "Mam tego dosyć. Trzeba pracować z ludźmi, którzy chcą osiągnąć sukces, a nie tylko być w kadrze" - mówił poirytowany.

W Dębicy Słomiński zaproponował Polskiemu Związkowi Pływackiemu przeprowadzenie rewolucyjnych zmian w działaniu olimpijskiej reprezentacji pływaków. Kadra, na niewiele ponad rok przed igrzyskami, zostanie podzielona na pięć oddzielnych ekip. Paweł Słomiński pozostanie koordynatorem całości, ale weźmie pod opiekę tylko Jędrzejczak, Korzeniowskiego i... wyrzuconego z kadry sprintera Łukasza Gąsiora.

Z żabkarzami ma pracować trener z Oświęcima Piotr Woźnicki. Swoich trenerów (Kazimierza Woźnickiego z Oświęcimia i Marka Młynarczyka z Łodzi) mają mieć grupy przygotowujące się do startu w sztafetach. Mirosław Drozd wciąż zajmować się ma medalistami mistrzostw świata Mateuszem Sawrymowiczem i Przemysławem Stańczykiem, oraz mistrzynią Europy w stylu zmiennym Katarzyną Baranowską.

Pływacki "wunderteam" ma zmienić się w małe, profesjonalne i w sumie elitarne zespoły. Teraz rywalizować ze sobą będą nie tylko zawodnicy, ale i trenerzy.