Lechia Gdańsk - Śląsk Wrocław 2:0 (1:0)

Bramki: 1:0 Piotr Wiśniewski (40), 2:0 Paweł Buzała (62).

Żółta kartka - Lechia Gdańsk: Abdou Traore. Śląsk Wrocław: Amir Spahić.

Sędzia: Marcin Szulc (Warszawa). Widzów 4 500.

Reklama

Lechia Gdańsk: Paweł Kapsa - Deleu, Krzysztof Bąk, Hubert Wołąkiewicz, Vytautas Andriuskevicius - Łukasz Surma, Marko Bajić (83. Marcin Pietrowski), Paweł Nowak - Piotr Wiśniewski (73. Ivans Lukjanovs), Paweł Buzała (88. Tomasz Dawidowski), Abdou Traore.

Reklama

Śląsk Wrocław: Marian Kelemen - Piotr Celeban, Amir Spahić, Jarosław Fojut, Mariusz Pawelec - Waldemar Sobota, Przemysław Kaźmierczak, Sebastian Mila, Piotr Ćwielong (60. Marek Gancarczyk) - Vuk Sotirović, Cristian Omar Diaz (70. Łukasz Madej).

W gdańskim zespole udanie zadebiutował wypożyczony z mistrza Norwegii Rosenborga Trondheim Abdou Razack Traore. Już w pierwszej akcji próbował wymusić rzut karny, ale arbiter nie dał się nabrać na jego teatralny upadek. W 11. minucie zawodnik Wybrzeża Kości Słoniowej starał się w normalny sposób zdobyć bramkę, jednak jego uderzenie zablokował Jarosław Fojut. W 62. minucie 22-letni napastnik miał udział przy zdobyciu przez gospodarzy drugiej bramki.

Poza Traore trener Lechii Tomasz Kafarski dokonał jeszcze trzech zmian w składzie w porównaniu do ostatniego przegranego 1:2 meczu z Jagiellonią Białystok. Od pierwszej minuty zagrali także Marko Bajić, Piotr Wiśniewski oraz Hubert Wołąkiewicz. Ten ostatni pojawił się na murawie w trybie awaryjnym, bo kontuzji na rozgrzewce nabawił się Siergiejs Kożans. W Śląsku zaszła tylko jedna zmiana - zamiast Krzysztofa Wołczka trener Ryszard Tarasiewicz wystawił na lewej obronie Mariusza Pawelca.

Reklama

W pierwszej połowie piłkarze dostosowali się do piknikowej atmosfery na trybunach i zaprezentowali bardzo kiepską dyspozycję. Pierwszy celny strzał zastał oddany dopiero w 25. minucie - dokonał tego argentyński napastnik gości Cristian Diaz, ale z jego słabym uderzeniem Paweł Kapsa nie miał żadnych problemów. Drugi strzał w światło bramki zakończył się zdobyciem gola - w 40. minucie Mariusz Pawelec za krótko wybił piłkę i Piotr Wiśniewski natychmiastowym uderzeniem z 18 metrów zaskoczył Mariana Kelemena.

Druga połowa stała, ale tylko w wykonaniu piłkarzy Lechii, na zdecydowanie wyższym poziomie. Zwłaszcza pierwsze minuty po przerwie należały do gospodarzy, którzy zapchnęli wrocławian do defensywy. Pierwszy przed szansą podwyższenia wyniku stanął Marko Bajić, później groźnie uderzał Łukasz Surma, a w następnej akcji Marian Kelemen uprzedził Pawła Nowaka. W kolejnych dwóch sytuacjach, przy główkach Pawła Buzały, bramkarzowi Śląska dopisało sporo szczęścia, jednak trzecia próba w wykonaniu gdańskiego napastnika okazała się już udana.

W 62. minucie po centrze z lewej strony Traore Amir Spahić głową przedłużył lot piłki, a Buzała przepięknym uderzeniem z woleja po raz drugi pokonał Kelemana. Po strzeleniu bramki ataki Lechii nie ustały. Trzy minuty później Nowak posłał piłkę nad poprzeczką, a za chwilę po rajdzie prawą stroną Wiśniewskiego uderzenie Nowaka zablokowali obrońcy gości.

Zwycięstwo gospodarzy było całkowicie zasłużone. Zawodnicy Śląska w całym meczu tylko dwa razy zagrozili bramce Kapsy. W 19. minucie po świetnym podaniu Sebastiana Mili Krzysztof Bąk zabklokował wślizgiem Cristiana Diaza, a tuż przed końcem spotkania dogodnej okazji nie wykorzystał Vuk Sotirović.