Łodzianie czekali na zwycięstwo nad Legią w oficjalnym meczu 24 lata - od kwietnia 2000 roku. Nie wygrali z warszawską drużyną 24 kolejnych spotkań (21 w lidze i trzech w Pucharze Polski). Dziś wreszcie udało im się przełamać złą passę.
Morishita był na spalonym
Początek niedzielnego spotkania należał do legionistów. To oni częściej gościli na połowie gospodarzy i już w 10. minucie umieścili piłkę w bramce Widzewa. Ryoya Morishita po prostopadłym podaniu znalazł się w sytuacji sam na sam z golkiperem łodzian.
Japończyk posłał futbolówkę do siatki, ale sędzia nie uznał gola. Szymon Marciniak dopatrzył się pozycji spalonej.
W kolejnych dwudziestu minutach okazje do objęcia prowadzenia mieli jedni i drudzy. Brakowało jednak skuteczności. Ostatni kwadrans pierwszej części gry nie mógł się podobać. Na murawie nie działo się praktycznie nic. Gra była często przerywana faulami.
Urbański zaliczył debiut
Od początku drugiej połowy do ataku rzucili się legioniści. Widzew natomiast przyczajony na własnej części boiska czekał na przechwyt i okazję do kontry.
W 54. minucie mocny strzał w kierunku bramki Rafała Gikiewicza oddał Marc Gual. Golkiper nie dał się jednak zaskoczyć Hiszpanowi.
Cztery minuty później zaskoczył za to trener Legii. Kosta Runjaic za kontuzjowanego Blaza Kramera wpuścił na boisko urodzonego w 2005 roku Wojciecha Urbańskiego, dla którego było to debiut w Ekstraklasie.
W 63. minucie mecz został przerwany. Kibice Widzewa odpalili race i nad murawą unosił się gęsty, siwy dym. Sędzia Marciniak uznał, że w tych warunkach mecz nie może być kontynuowany. Po pięciu minutach piłkarze wrócili do gry.
Alvarez bohaterem Łodzi
Potem przez długi fragment nic godnego odnotowania się nie działo. W 75. Legia wyszła z kontrą. Gual wpadł w pole karne, ale zbyt długo zwlekał z decyzją i jego uderzenie zostało zablokowane. Chwilę później Hiszpan został zmieniony. W jego miejsce na murawie zajął Maciej Rosołek.
W doliczonym czasie gry Urbański ograł dwóch obrońców i wyłożył piłkę jak na tacy. Bartosz Kapustka miał idealną okazję, by dać Legii prowadzenie. Strzelił jednak w sam środek bramki i Gikiewicz pewnie złapał piłkę.
Niewykorzystana sytuacja zemściła się na legionistach. Kilkadziesiąt sekund później zwycięskiego gola dla Widzewa Strzelił Fran Alvarez.
To pierwsza ligowa porażka Legii w 2024 roku. Wicemistrzowie Polski po 24. kolejkach są na szóstym miejscu w tabeli i do prowadzącej Jagiellonii Białystok tracą siedem punktów. Natomiast Widzew awansował na 10. pozycję.
Widzew Łódź - Legia Warszawa 1:0 (0:0)
Bramka: 1:0 Fran Alvarez (90+3)
Żółta kartka - Widzew Łódź: Lirim Kastrati. Legia Warszawa: Juergen Elitim, Radovan Pankov
Sędzia: Szymon Marciniak (Płock)
Widzów: 17 481
Widzew Łódź: Rafał Gikiewicz - Lirim Kastrati (46. Paweł Zieliński), Mateusz Żyro, Serafin Szota, Luis da Silva (75. Andrejs Ciganiks) - Fabio Nunes (90+7. Mato Milos), Fran Alvarez, Dominik Kun (75. Marek Hanousek), Bartłomiej Pawłowski, Antoni Klimek (90+7. Dawid Tkacz) - Imad Rondic
Legia Warszawa: Dominik Hładun - Radovan Pankov, Rafał Augustyniak, Yuri Ribeiro - Paweł Wszołek (90+1. Gil Dias), Bartosz Kapustka, Juergen Elitim (90+1. Qendrim Zyba), Ryoya Morishita - Josue, Blaz Kramer (59. Wojciech Urbański), Marc Gual (77. Maciej Rosołek)