Stowarzyszenie Kibiców Legii Warszawa po meczu Ligi Mistrzów z Realem wydało specjalne oświadczenie. Napisano w nim, że całą winę za rozróby w Madrycie ponosi tamtejsza policja. Kibice ze stolicy zostali sprowokowani przez funkcjonariuszy, którzy zachowywali się bardzo agresywnie i bez powodu używali środków przymusu w stosunku przyjezdnych. Jak podkreślono w piśmie SKLW, fani Legii nie mogli stać biernie i przyglądać się jak hiszpańska polja bije polskie kobiety i dzieci.
Oto treść oświadczenia:
Jako Stowarzyszenie Kibiców Legii Warszawa i Grupy Kibicowskie wyrażamy zdziwienie obarczeniem odpowiedzialnością za wydarzenia z Madrytu nas, kibiców. Stowarzyszenie zaangażowało się w organizację wyjazdu na ten mecz, poczynając od wynajęcia lotów czarterowych, poprzez dystrybucję biletów, kończąc na działaniach usprawniających zbiórkę, dojście i wejście na stadion. Od samego początku w Madrycie, w okolicach stadionu dało się zauważyć chaos organizacyjny spowodowany przez policję i inne służby zabezpieczające.
Już na miejscu zbiórki, wybranym przez nas zgodnie z sugestiami organizatorów, zachowanie policji było bardzo agresywne, prowokacyjne i miało swój dalszy ciąg podczas przemarszu na stadion, jak i przed samym stadionem. Kibice, w tym także kobiety i dzieci, byli w czasie drogi bez powodu atakowani, bici, wyciągani z tłumu, co w rezultacie powodowało wzrost napięcia i nerwowość wśród naszych fanów. Osoby ze Stowarzyszenia, które starały się zapobiec eskalacji wydarzeń, również były traktowane przez policję agresywnie, a ponadto policja nie dopuściła ich na plac zbiórki, co dodatkowo wpłynęło na dalszą możliwość organizacji przemarszu. Równocześnie powierzchnia placu zbiórki w stosunku do obecnej na nim liczby naszych kibiców pozostawiała wiele do życzenia, powodując ścisk i tłok. Każdorazowa próba wyjścia z otaczającego kordonu np. do toalety skutkowała uderzeniami pałką lub szczuciem psami bez kagańców, a dodatkowo trasa z miejsca zbiórki na stadion krzyżowała się z drogą, którą podążali miejscowi kibice. Jako całość wyglądało to kompletnie nieprofesjonalnie i było wynikiem bałaganu organizacyjnego. Biorąc pod uwagę wszystkie te okoliczności, liczba incydentów, która była jedynie odpowiedzią na brutalne zachowanie policji była naprawdę niewielka. Po wejściu na trybuny, jak podkreślali obserwatorzy, przez cały mecz kibice Legii zachowywali się wzorowo, dopingując do końca swój zespół.
Stowarzyszenie i Grupy Kibicowskie stoją też na stanowisku, że wszelkie dyskusje dotyczące naszego środowiska winny być rozwiązywane bezpośrednio pomiędzy zainteresowanymi stronami, a nie za pośrednictwem mediów, które często opisują problemy tendencyjnie, nierzadko wyolbrzymiając i przerysowując niektóre wydarzenia. W tym kontekście wypowiedź dyrektora do spraw komunikacji Legii Warszawa, Seweryna Dmowskiego, uważamy za zdecydowanie przedwczesną, a po części za niefortunną. Przykładowo stwierdzenie, że Stowarzyszenie formowało "służby porządkowe" nie jest w żaden sposób prawdziwe. SKLW delegowało jedynie grupę ludzi, która miała pomóc na miejscu kibicom w sprawnym wejściu na stadion. W naszych strukturach nie ma i nie będzie żadnych służb o takim charakterze. Podobnie propozycje nowych rozwiązań bez konsultacji ze środowiskiem kibicowskim uważamy za niestosowne. Do tej pory klub w pełni respektował zasadę "nic o nas bez nas" i stoimy na stanowisku, że w przypadku kwestii dotyczących bezpośrednio kibiców taki stan rzeczy winien trwać nadal.
Równocześnie chcieliśmy podziękować wszystkim, którzy godnie reprezentowali nasz klub, zarówno na trybunach, jak i poza stadionem. Lojalność i braterstwo do końca!