Franciszek Smuda znany jest ze ścisłej dyscypliny, jakiej wymaga od swoich zawodników. W wywiadze dla "Rzeczpospolitej" nowy selekcjoner kadry nie ukrywa, że ma pomysł na prowadzenie reprezentacji. Smuda ma świadomosć, że ma duży kredyt zaufania.

"Mam za sobą kibiców, media i piłkarzy. Wszyscy chcemy zmian, chcemy, żeby oglądanie gry reprezentacji sprawiało przyjemność, a nie cierpienie. Interesuje mnie taka praca, kiedy po ciężkim boju będzie widać jej efekty. Jak zagrają hymn, to mają ciarki przechodzić, a dla piłkarzy ma to być wielkie wydarzenie. Tych, którzy nie będą zainteresowani takim przeżywaniem emocji, nie powołam" - mówi bez ogródek Smuda.

Nowy trener jest jednym z największych choleryków w polskiej piłce nożnej. Ale on wie, co robi. "Piłkarzy poruszę od pierwszego dnia, przestawię na mój styl. Czasem będę ich głaskał, ale często też krzyczał. Będę takim demokratą-dyktatorem. Muszę z nimi żyć, musimy czuć, że robimy coś razem i idziemy w tę samą stronę. Nie krzywdzę zawodników, chamem nie jestem".

Trener Franciszek Smuda zapowiada, że chce być w kadrze dyrygentem. "Musi być muzyka na boisku, ja będę tylko trzymał batutę. Nie chcę, żeby kibice mordowali się, oglądając nasze 1:0. Może w Polsce nie ma tylu zdolnych piłkarzy co w latach 70., ale uważam, że grupę 30 talentów możemy wybrać. Trzeba się też przyglądać młodzieży, bo ci chłopcy, którzy teraz mają 17 lat, na Euro mogą być gwiazdami" - przyznaje w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej" nowy selekcjoner polskiej reprezentacji.