DANIEL RUPIŃSKI:Podobno tak pana chwalą w Anglii, że niedługo znajdzie się pan w chmurach.

RADOSŁAW MAJEWSKI*:Na szczęście nie czytam teraz ani polskich gazet, ani polskiego internetu. Nie mam dostępu do sieci, a poza tym nie mam czasu. Dziewczyna przyjechała i zajęliśmy się sobą. Wczoraj trener chciał, żebym porozmawiał tutaj z mediami. Ja mówię, że nie, niech trener rozmawia za mnie. Gdzieś tam porównują moją bramkę z ostatniego meczu z West Bromwich do jakiegoś strzału, ale ja się tym nie przejmuję. Nawet trener wziął mnie na rozmowę. Mówi: możesz być wielki, ale nie podniecaj się za bardzo, tylko rób to, co robisz teraz. Dołóż do tego więcej serca i będzie fajnie.

Napatrzył się pan na van Bastena?

W klubie pytali się mnie, czy po tym strzale w piątkowym meczu nie mam jakichś siniaków na piszczelu. Drugi trener porównał to do słynnej bramki van Bastena na Euro, pytał się, czy ją widziałem. Widziałem. Tutaj lepiej to wyglądało, ale van Bastena była ważniejsza. Nie zamykałem oczu. Na początku myślałem, żeby przyjąć piłkę, ale nie było czasu. Uderzyłem, fajnie wpadło do bramki. Tylko nie wiedziałem, jak się cieszyć…

Zaprezentował pan radość w stylu działaczy "Solidarności".





Reklama

Kumple się śmieli, że pokazałem wszystkim "peace", pokój. Do hipisa mi trochę brakuje, ale zapuszczam włosy, przy następnym golu się przydadzą (śmiech). A poważnie, to zobaczyłem w powtórce, jak się cieszyłem. Wstyd. Z kolegą już siedzę i wymyślamy "cieszynki" na następny raz. Może zadzwonię do Piotra Rockiego. On się na tym zna.

p



Dojrzał pan już? Jest duża różnica między Majewskim sprzed roku a tym z ostatniego meczu?

Reklama

Jestem bardziej zdyscyplinowany. Teraz wygraliśmy, ale na następnym meczu może być siedem zmian. Trener cały czas mówi o dyscyplinie, o tym, do czego dążymy, co jesteśmy w stanie zrobić i tak dalej. Dyscyplina musi być. Cały czas nad tym pracuję. Nie mogę się zawahać, bo tu jest trochę silniejsza liga niż w Polsce.

>>>Czytaj dalej>>>

Reklama




W Polonii często mówił pan to, co myśli. W Anglii chyba już nie wypada.


Swoje zdanie wciąż mam. Ale nie zawsze tłumaczę to tak, jak powinienem. Trener coś mówi, ja to wykonuję. Idę w tym kierunku. W przeszłości może trochę przesadzałem, jeśli chodzi o wypowiedzi na temat Polonii. Tutaj publicznie raczej nie zabieram głosu.

Wysłali pana na siłownie, to chyba żartów nie ma

Nie, ja sam chodzę, indywidualnie. Nikt mnie tam nie wysyła. To z własnej woli, muszę dorównać tym największym i najsilniejszym, tym drwalom, żeby mnie nie przepychali. Nie mogę przesadzać - ćwiczę po pół godziny dziennie. Systematyczność jest najważniejsza. Mnie się zawsze chce. Czy mnie pan obudzi o szóstej, czy o pierwszej rano, to wstanę i pożągluję.

I już się pan nie bawi? Pewnie w tym Nottingham to nawet nie ma z kim.

Pod tym względem nie ma problemu. Z chłopakami wychodziliśmy, dogadywałem się.

Playstation poszło w kąt?

No co pan. Jest Playstation, a ostatnio dokupiłem sobie też PSP. Mam wszystkie gry piłkarskie. I tłukę. A jak kupiłem voucher, to i w internecie tłukłem. Teraz trochę mniej, bo by mnie dziewczyna wygoniła z domu.

Dlaczego w Anglii idzie panu lepiej niż w Polsce?

Nie wiem. Może po prostu jestem taki złośliwy. Ludzie mówili, że sobie tutaj nie poradzę, więc się zawziąłem. Ostatnio powiedziałem, że chciałbym się głęboko pokłonić tym, którzy we mnie nie wierzyli, mówili, że podkulę ogon i się schowam w sobie i tak się skończy moja przygoda w Anglii. A nie jestem taki. Mogą sobie gadać. Ja się nie odzywam, robię swoje, a na sam koniec będziemy robić podsumowania.

Wygląda na to, że nie trzeba być Rasiakiem, aby grać dobrze w Championship.

Bałem się, bo tyle opinii było negatywnych na temat mojego wyjazdu, że nie wiedziałem w ogóle, jak się zachować. Razem z menedżerem doszliśmy jednak do wniosku, że dobrze by było zmienić otoczenie. Mamy fajny zespół, gramy techniczną piłkę. To mi podpasowało. Poza tym mnie się zawsze chce.

>>>Czytaj dalej>>>



Nie boi się pan, że w tej lidze raz, drugi pana kopną, a za trzecim razem mogą złamać nogę?

Nie mogę tak myśleć. Kopią, owszem, nawet buty mam zniszczone, nogi mam poharatane, z łokcia oberwałem kilka razy. W każdym meczu dostaję. Ciężko jest, ale przecież nie powiem: "ty, słuchaj, to ja może nie gram już, bo mnie kopiesz". Po to tu przyjechałem, żeby grać i stać się mężczyzną. Jak to mówią - dasz sobie radę w Anglii, to poradzisz sobie i w życiu. A co do organizacji - mamy boiska, nikt nas z nich nie wygania, w niczym nie ma problemu.

Prezes nie wchodzi do szatni i nie ustala składu?

Raczej nie. Może dwa, trzy razy widziałem go po meczu. Przyszedł pogratulować. Infrastruktura jak w Grodzisku - pod nosem treningi, siłownia. Wszystko wygląda tak, jak powinno. Pieniądze podobne do tych w Polsce. Jak wypożyczano mnie z Polonii to nie chodziło o finanse tylko o to, abym się nieco odbił, zrobił krok do przodu. Zorganizował się sam, życie poukładał, zdyscyplinował na boisku i poza nim.

Podobno menedżer Nottingham Billy Davies chce pana wykupić z Polonii.

Mówił mi coś na ten temat, ale to już nie moja sprawa, tylko mojego agenta. Ja się tym nie zajmuję.

Rozmawiał pan ostatnio z prezesem Polonii Januszem Wojciechowskim?


Nigdy. No, może raz. Ale to bardzo dawno temu, przez telefon. Bo musiałem.






A z selekcjonerem Smudą?

Ostatnio na zgrupowaniu kadry. Śledzę to, co się dzieje w kadrze, wiem o nowym sztabie reprezentacji. Jak będę miał równą formę, to będzie o mnie pamiętał. Generalnie oby tak dalej. Systematycznie, krok po kroku, spokojnie. Mogę nawet panu teraz zdjęcie przysłać, że laptop jest zamknięty, a w telewizorze nie ma żadnych głupot (śmiech).





*Radosław Majewski, reprezentant Polski, pomocnik Nottingham Forest wypożyczony z Polonii Warszawa