PRZEGLĄD SPORTOWY: Zacznijmy trochę przekornie. Simon Ammann powiedział, że każdy skoczek to wariat.

ADAM MAŁYSZ: Tak naprawdę trudno mi powiedzieć, czy jestem wariatem. Jeśli już, to raczej umiarkowanym. Szwajcar chyba też nie jest zresztą szaleńcem (śmiech). W naszym fachu na pewno trzeba mieć odwagę, ale skoki to też kwestia przyzwyczajenia, bo zaczyna się startować od małego. Nie zdarza się przecież, że przychodzą dorośli i wchodzą na skocznię. Może i coś z wariata trzeba jednak w sobie mieć. A Simon wystrzelił z takimi słowami, bo jest na topie.

Reklama

PS: Na topie jest i Adam Małysz. Robert Mateja opowiada, że do tej pory wszyscy patrzyli na Austriaków, a teraz coraz więcej ludzi obserwuje pana.

Na pewno czuję, że zaczynają się mnie bać. To dało się zauważyć podczas konkursów, a także po wypowiedziach rywali, którzy są strasznie mocni. Sami zauważyli, że dochodzę do formy. Na igrzyskach będzie walka. I to ostra! (...)

PS: Więc tym na szczęście nie trzeba będzie się martwić w Vancouver. Ale jakiś stres już pan czuje? Ostatnim występem znowu obudził pan nadzieje w kibicach. Wszyscy czekają na złoto.

(śmiech) Niech czekają. To dla mnie niesamowite wyzwanie. Przyznam, że zaczynam „mieć nerwa". Już wcześniej trochę miałem. A im bliżej startów, tym będzie tego więcej. Dokładnie wiem, że oczekiwania są niesamowite, tym bardziej po konkursie w Klingenthal. Ale i ja sam w sobie wywołałem coś takiego, że jeszcze bardziej uwierzyłem, że mogę, że jestem w stanie. W środę wszyscy dostali równe warunki i od razu poziom był zupełnie inny.

Małysz: Byłoby miło, gdyby to się powtórzyło" target="_blank">>>>Czytaj także - Małysz: Byłoby miło, gdyby to się powtórzyło





p