Dla niej to nie pierwszyzna. Jest w tej chwili najlepsza na świecie więc kontrolują ją niemal bez przerwy. Dla Justyny ważniejsze są pewnie zmieniające się warunki na trasie. Pierwszego dnia śnieg, kolejnego deszcz.

Reklama

Kilka godzin po treningu Justyna była już w maleńkiej salce w strefie międzynarodowej wioski olimpijskiej w Whistler. Ślubowała jako ostatni członek polskiej reprezentacji. Razem z nią trener Aleksander Wierietielny i reszta jej zespołu. Justyna, w pełnym makijażu i z kilkoma bransoletkami na ręku, odczytała treść przysięgi.

"Profesor Szymon Krasicki z krakowskiej AWF mówi, że to korzystne warunki dla pani, bo mokry śnieg wymusza krótszy krok łyżwowy, co preferuje zawodników wytrzymałościowych. Powiedział, że to dla pani jakby dodatkowa górka. Zgadza się pani z tą opinią?" - spytał Justynę jeden z reporterów.

"Nie lubię biegać po świeżym śniegu, więc zdecydowanie się nie zgadzam. Jestem zawodniczką sportów zimowych i ważne, żeby biec jak najlepiej niezależnie od warunków. Nie mam wpływu na pogodę, na trasę, więc to jest bez znaczenia" - odparła Justyna.

Później dodała: "Nabrałam do wszystkiego fajnego dystansu, naprawdę sama sobie się dziwię. Pewnie to pęknie jutro czy pojutrze. Ale nie pofrunę, nie stanę obok i nie pobiegnę szybciej niż potrafię. Nie mamy rekordów życiowych, ale gdybyśmy mieli, to chciałabym go pobić na tej trasie. Co to da? Nie wiem. Zdaję sobie sprawę ze swoich umiejętności. Wiem, na ile mnie tu stać. Cała presja świata tego nie zmieni. Trzeba robić swoje" - podkreśliła zawodniczka.

Reklama

Polka przyznała za to, że bardzo lubi słuchać Mazurka Dąbrowskiego. "Ostatnio często mi go grają. I nie chciałabym, żeby na trzy tygodnie przestali. Fajnie, żeby dobra passa została zachowana" - przyznała wprost. "A czy jestem pewna siebie? Ani trochę".

>>> Czytaj także: "Znów dostałem kopa od życia"

p