Dla Hampela sobotnia impreza była najważniejszym startem w tym roku. Chciał udowodnić organizatorom Grand Prix, że warto będzie przyznać mu dziką kartę na straty w tym cyklu w przyszłym sezonie. Do finału, w którym zajął ostatnie miejsce, spisywał się rewelacyjnie. Niestety, po zepsutym starcie w ostatnim wyścigu wieczoru nie miał już szans na dogonienie rywali i wskoczenie na podium - podsumowuje "Fakt".
"W fazie zasadniczej i półfinale bardzo dobrze startowałem, miałem szybkie motocykle. W finale zepsułem wszystko, przegrałem start, a na dystansie nie mogłem podjąć walki. Kompletnie mi nie wyszedł ten ostatni wyścig, bo wybrałem złe pole startowe. Gdybym mógł zdecydować raz jeszcze, to teraz postawiłbym na drugie. Przy krawężniku nie było koleiny, z której mógłbym dobrze wystartować" - powiedział Hampel.
Kontaktu z najlepszymi nie stracił w Lesznie Gollob. Nasz faworyt rewelacyjnie jeździł w pierwszej części zawodów, rozbudził nadzieje 25 tysięcy kibiców, ale w wyścigu decydującym o awansie do półfinału przyjechał do mety ostatni.
"Po trzech świetnych startach silnik w moim najlepszym motocyklu zaczął tracić moc i musiałem dokonać zmiany. W półfinale nic nie dało się zrobić. Mimo to jestem zadowolony. Piąte miejsce przed turniejem brałbym w ciemno" - mówił Gollob, który w klasyfikacji przejściowej mistrzostw świata spadł na drugie miejsce. Liderem został broniący tytułu Nicki Pedersen.