Nominacja Wójcika na trenera Widzewa wzbudziła dość duże zdziwienie. Stawiano raczej na Czesława Michniewicza, Wojciecha Stawowego lub Pawła Janasa.

Oferta szybko zadowoliła jednak obie strony i pozostało tylko złożyć podpisy pod umową.

Także pod specjalną klauzulą antykorupcyjną, którą wprowadził Widzew po tym, jak zdegradowano go do drugiej ligi za machlojki.

"Podpisałem taki kwit, że jeśli w czasie mojej pracy w Widzewie do czegoś dziwnego dojdzie, to będę musiał za to zapłacić" - przyznaje "Wójt" na łamach "Przeglądu Sportowego".

Reklama