Przed meczem premier był pełen nadziei na dobry występ naszych reprezentantów. Mocno zaciskał kciuki, intonował piłkarskie piosenki. Ale już w 20. minucie mina mu zrzedła. Łukasz Podolski właśnie wtedy strzelił pierwszego gola. Później było już tylko gorzej. Donald Tusk łapał się za głowę, chował twarz w dłoniach i jęczał, kwitując w ten sposób kolejne nieudane zagrania biało-czerwonych.

"Mecz był dość wyrównan, jeśli spojrzymy na te statystyki typu posiadanie piłki, ilość strzałów, chociaż te nasze były mniej groźne ale nie możemy powiedzieć, że Niemcy mieli jakąś wyraźną przewagę. Przy takich meczach kluczowym bywa szczęście (...) a jak się gra z Niemcami i szczęście jest po ich stronie, to nie ma takiej drużyny na świecie, która by dała radę" - pocieszał siebie i innych tuż po meczu Donald Tusk.

Premier przyznał, że wyciąga z meczu z Niemcami optymistyczne wnioski, jego zdaniem - zarówno Chorwacja, jak i Austria "są w naszym zasięgu".

"Trochę mnie martwi, kiedy analizuję grę poszczególnych piłkarzy, że Smolarek był wolniejszy od Metzeldera, że Krzynówek jednak nie pokazał tego, co w meczach eliminacyjnych. Naprawdę imponujący debiut w poważnym meczu Rogera, fantastyczna forma Boruca. Trochę minusów, trochę plusów, ale na pewno jest jeszcze o co grać" - ocenił premier.

Jego zdaniem, jeśli ktoś potrafi odpowiednio zmotywować zawodników po takiej przegranej, to tą osobą z pewnością jest Leo Beenhakker. A polska drużyna może jeszcze pokazać, co umie, jeśli poprawi koncentrację.