Pięściarze co prawda nie walczyli o pas mistrza świata, ale pojedynek wywołał ogromne zainteresowanie. W kasynie MGM oglądało go 15 tys. widzów.

Filipińczyk, który po raz pierwszy boksował o dwie kategorie wyżej, przejął inicjatywę od pierwszego gongu i już po kilku rundach uzyskał wyraźną przewagę punktową. Po ósmej rundzie de la Hoya, z kompletnie zamkniętym, opuchniętym lewym okiem, nie wyszedł już na ring.

Reklama

"Nie miałem już nic, byłem bez sił" - przyznał 35-letni pięściarz, który przeszedł do historii boksu jako "Złoty chłopiec".

"Szybkość była kluczem w tym pojedynku. Nie jestem zaskoczony wynikiem. Przygotowywałem się w ten sposób, aby kontrolować walkę od początku. Jestem szczęśliwy, że mogę zadedykować to zwycięstwo Filipinom" - skomentował Pacquiao, aktualny mistrz świata w wadze lekkiej WBC.

De la Hoya poniósł szóstą, ale prawdopodobnie najbardziej dotkliwą porażkę w karierze. "Nie jestem zszokowany. Czuję się OK" - powiedział. Zapytany, czy była to jego ostatnia walka w karierze, odpowiedział lakonicznie: "Poczekamy, zobaczymy".