Agnieszka Radwańska jest w Krakowie, a jej młodsza siostra Urszula w Belgii - polskie tenisistki wróciły ze Stanów Zjednoczonych do Europy i szykują się do startów na nawierzchni ziemnej i występu w wielkoszlemowym turnieju na kortach Rolanda Garrosa.

Reklama

"Postanowiliśmy odpuścić sobie start na turnieju w Charlestonie i zrobić sobie przerwę na święta. Teraz najważniejszy będzie dla nas występ w Pucharze Federacji w Gdyni i mecz z Japonią" - zdradził nam Robert Radwański, ojciec 11. rakiety świata, która w dniach 25 - 26 kwietnia wspomoże polską reprezentacją w walce o awans do Grupy Światowej II.

Polka, która na początku sezonu zmagała się z poważnymi problemami zdrowotnymi, już na kortach w Indian Wells i Miami pokazała, że wraca do pełni formy.

"Oczywiście jakieś tam dolegliwości zawsze są, ale to tylko drobne urazy, takie które są wpisane w życie sportowca. Jeśli po treningu nic nie boli, to znaczy, że za słabo się pracowało. Co najważniejsze, Agnieszka nie ma żadnych poważniejszych urazów, minęły już także grypy i anginy, które tak ją męczyły na początku roku" - stwierdził Radwański.

A najbliższe plany? Tenisistka z Krakowa na pewno pojawi się w Rzymie i w Madrycie, potem zagra w Warszawie. Presja? Naturalnie, Isia chce się w stolicy pokazać z jak najlepszej strony.

"Udał nam się w tym roku ten turniej w Warszawie. Dobra data i doskonała obsada, będzie to niewątpliwie jeden z ważniejszych startów przed wielkoszlemowym French Open" - mówił ojciec tenisistki. "Jesteśmy jednak zaniepokojeni dochodzącymi do nas wiadomościami o trudnościach finansowych. Dziwię się, że w momencie, gdy udało się wywalczyć tak dogodny termin jest problem ze znalezieniem sponsorów. Wierzę jednak, że problemy zostaną wkrótce przezwyciężone" - dodał Radwański.

Ula, młodsza z sióstr, startuje ze zmiennym szczęściem w halowym turnieju ITF w Torhout. Po poniedziałkowym awansie w grze podwójnej do ćwierćfinału, nastolatka rozstawiona z szóstką odpadła wczoraj już w pierwszej rundzie z rywalizacji singlistek po trzysetowym pojedynku z Holenderką Michaelą Krajicek.

Reklama

Jednak w obozie Radwańskich nie ma popłochu. Jak zapewnia ojciec tenisistki, najważniejsza teraz jest matura Uli.

"Nerwy są jak zawsze, może nawet większe niż podczas niektórych startów. Ale z tym zawsze trzeba się liczyć, w końcu to egzamin dojrzałości. Ula jednak doskonale zdaje sobie sprawę, jak ten egzamin jest istotny dla jej przyszłości. W końcu matura otwiera jej drogę na studia" - powiedział Radwański.

Młodsza z sióstr w szkole jest raczej gościem, a do matury szykowała się głównie sama.

"Podobnie jak w przypadku Agnieszki Ula ma indywidualny tok nauczania. Wcześniej finansował to Prokom, a teraz wszystkie związane z tym koszty spadły na nas, ale jakoś sobie radzimy. Córka, jak tylko jest w Krakowie, uczęszcza do szkoły, choć w dzisiejszych warunkach jest to niezwykle trudne. Z wykształcenia nie można jednak zrezygnować. Wielu zawodników swoją edukację skończyło już na poziomie podstawówki, choćby taki Rafael Nadal. Naturalnie potem wszyscy uczą się języków, bo to jest bardzo przydatne w życiu codziennym, ale tych z maturą jest naprawdę niewielu. A studia? To już prawdziwe wyjątki, które można policzyć na palcach jednej ręki. Tak naprawdę, gdy myśli się o zawodowstwie, nie można myśleć na poważnie o studiowaniu" - dodał Radwański.

Przed krakowską familią teraz święta wielkanocne w rodzinnym gronie. Będzie lany poniedziałek? "Na pewno" - zakończyła z uśmiechem głowa rodziny.