Do autentyczności dokumentów licencyjnych przedstawionych przez inne kluby a tak naprawdę przez konkretnych ludzi, którzy złożyli podpisy pod groźbą finansową i karną nie odniósł się wcale.

Ekstraklasa na wzór PZPN robi się krainą koterii, układów i interesów. Ci sami ludzie, którzy działają w PZPN stanowią też o decyzjach Ekstraklasy.

Reklama

Jestem za przestrzeganiem prawa i zasad w stosunku do wszystkich klubów. Absolutnie sprzeciwiam się patologii w zarządzaniu, którą od dłuższego czasu w Łodzi prezentował Daniel Goszczyński, ale dziś tym klubem rządzą inni ludzie. Choćby wybitny reprezentant Polski Tomasza Kłos, który pełni funkcję menedżera. Organizacja jego pożegnalnego meczu w ostatnią niedzielę pokazała, że w ŁKS może być nie tylko fajnie sportowo ale i świetnie organizacyjnie. Prezes PZPN Grzegorz Lato i prezes Ekstraklasy S.A. tego jednak nie zobaczyli. Bo po co przyjeżdżać na ostatni mecz chłopaka, który poświęcał zdrowie przez kilkanaście lat dla Polski i był gwiazdą ligi. Wstydźcie się. Wy nie kochacie piłki, tylko pieniądze i władzę. A Kłos – o czym wiecie doskonale - ani jednego ani drugiego już wam nie da.

Znamienny był obrazek z imprezy wieńczącej ostatni sezon w Józefowie. Przy jednym stole Antoni Piechniczek, Rudolf Bugdoł, Ireneusz Serwotka i Andrzej Rusko. Stole pełnym „misiów”, komplementów i toastów. Wszyscy w tak zwanym środowisku wiedzą, że kardynałem Richelieu we wszystkich rozdaniach klubowych w polskiej piłce jest prezes Odry. Jak Rusko o niego nie będzie się troszczył, to następnych wyborów nie wygra. Gorzej w Ekstraklasie z innymi sprawami.

Rok temu Rusko odrzucił propozycję firmy Orange. Obiecywał Ekstraklasie gigantycznego sponsora. Minął rok i żadnej kasy nie widać. Organizacja Pucharu Ekstraklasy, przy którym pracowałem trzy lata a za który Polsat zapłacił sporo kasy też pozostawiała wiele do życzenia. Mieliśmy budować polską piłkę. A wyglądało to tak, że wielu trenerów dyskredytowało publicznie te rozgrywki a Franciszek Smuda nawet nazywał je pucharem pasztetowej i na znak protestu nie siadał na ławce, a Lech grał często mecze wyjazdowe drużyną młodej Ekstraklasy. Mecze półfinałowe w tym sezonie pokryły się terminem i godziną z półfinałem Pucharu Polski. A finał zagrano, decyzją Rady Nadzorczej, w rozkopanym Wodzisławiu na archaicznym stadionie na pięć tysięcy widzów. Faktycznie super promocja produktu, polskiej piłki i finału.

Gdyby nie wizyta jednego menedżerów klubowych klubowych w siedzibie Ekstraklasy, to terminy baraży pokryłyby się z datą rozprawy w sądzie w sprawie Widzewa.

Proces licencyjny jest fikcją od wielu lat. Pamiętacie brezentowy daszek na Konwiktorskiej? Rusko nie reagował. Pamiętacie sytuację Ruchu? Rusko nie protestował a Zbigniew Koźmiński mówił, że trzeba w takich przypadkach naginać prawo. Pamiętacie Polonię Bytom sprzed roku? Wszystkie instancje łącznie z Lozanną stwierdziły, że Polonia nie ma prawa zagrać w lidze a prezes grę bytomia w najwyższej klasie przyklepał. Ekstraklasa udaje, że tworzy nową jakość, a tak naprawdę idzie pod rękę z betonem PZPN. Szybciej potrafią zorganizować posezonowy bankiet niż pieniądze dla klubów.

Wracając do licencji, to wymagam transparentności, przejrzystości i wglądu do papierów. Pokażcie całej Polsce, że Ruch, Polonia Bytom, Odra Wodzisław i kilka innych klubów spełniły wszystkie punkty licencyjne a nie tylko mają w róznych komisjach i instytucjach„swoich” ludzi . I zastanówcie się, co jest w sporcie gorsze, kupowanie meczów czy nie dostarczenie jakiegoś papierka na czas. Potem dopiero wyrzucajcie z ligi.