8 stycznia "Gemini 3" został wyciągnięty z wody. Czteroosobowy Zespół Brzegowy Rejsu, który przybył z Polski, wykonał wszystkie niezbędne naprawy i na początku marca był gotowy płynąć do Europy. Jednak jedna z firm zażądała dodatkowo ponad 300 tys. dolarów za rzekome uczestnictwo w "asyście ratowniczej".

Reklama

Wobec nie uiszczenia zapłaty, decyzją lokalnych władz "Gemini 3" ma zakaz opuszczenia portu, a polska załoga - korzystania z jednostki.

Jest to roszczenie bezpodstawne. Przez wiele godzin walczyłem o ocalenie jachtu, gdy trzy komory lewego pływaka nabrały wody. Awarię opanowałem we własnym zakresie, natomiast drogą mailową uzgodniłem kwotę ok. 15 tys. dolarów za wprowadzenie +Gemini 3+ do portu na rzece Rio Gallegos w asyście holownika, zgodnie z przyjętą praktyką morską - przypomniał Paszke.

Kapitan podkreślił, że po wykonaniu napraw armator jachtu uiścił wszelkie koszty związane z pobytem jednostki w porcie, w tym opłatę za holowanie, łącznie ok. 50 tys. dolarów.

Sprawa sądowa może potrwać bardzo długo, a do tego czasu katamaran ulegnie zniszczeniu. Nie pozostaje nic innego, jak tylko negocjować. W zależności od wyników rozmów, podejmę decyzję. Będę walczył o +Gemini+, a szanse oceniam 50 na 50 - powiedział PAP przed wylotem z Warszawy.

Roman Paszke 14 grudnia rozpoczął wokółziemski rejs z Wysp Kanaryjskich. Płynął trudniejszą trasą pod wiatr (kurs z Europy najpierw na Horn), którą pokonało dotychczas tylko sześciu żeglarzy. W chwili awarii "Gemini 3" znajdował się w odległości ok. 300 mil morskich od przylądka Horn.