"To dobra sytuacja dla kibiców, bo mają wszędzie blisko. Będą za nami podróżować i liczę, że będzie fajnie. Wierzę też, że będę grał w tych eliminacjach, tak jak przeciwko Słowacji i Cyprowi, w ostatnich dwóch meczach eliminacji" - mówi DZIENNIKOWI piłkarz Sparty Praga i reprezentacji Czech, Michal Kadlec. Młody piłkarz idzie w ślady swojego ojca, który w latach 90. był kapitanem reprezentacji.
Z Kadlecem spotykamy się na stadionie praskiej Sparty. Zaraz po nas o rozmowę prosi dziennikarka słowackiej telewizji. "U nas też wszyscy się cieszą z losowania. Optymizm jest duży, mamy szansę zrewanżować się Czechom i powalczyć o niezłe miejsce" - mówi nam reporterka.
"Wszyscy są zadowoleni, i to mnie trochę niepokoi. Polska zrobiła ostatnio spory postęp i będzie groźnym rywalem" - mówi Vaclav Tichy, rzecznik prasowy Czeskiego Związku Piłki Nożnej (CMFS). Prywatnie jest jednak zadowolony z losowania: przez wiele lat mieszkał w Nahodzie, przy samej granicy z Polską, a jego babcia pochodziła ze Słowenii. "Odwiedzę rodzinne strony, przypomnę sobie wasz język. Same plusy. Jedynym, który narzeka u nas na losowanie, to skarbnik federacji Jaroslav Vacek. Jak zobaczył, kogo przydzielił nam los, stwierdził krótko: to nie Anglia ani Niemcy. Na tych rywalach zarobić się nie da. Ale takie problemy to żadne problemy" - macha ręką Tichy, ciesząc się, że tym razem Czesi uniknęli Holendrów, na których trafiali ostatnio z taką samą regularnością, jak niegdyś Polacy na Anglików.
Tichy wypowiada się o Polakach z szacunkiem, co trudno powiedzieć o czeskich gazetach. Tylko w tygodniku "Gol", wydanym jeszcze przed losowaniem, pod hasłem "Gwiazda numeru" jest plakat z Euzebiuszem Smolarkiem. Wysokonakładowy, bardzo popularny "Blesk" już na pierwszej stronie poniedziałkowego wydania zamieszcza zdjęcie uśmiechniętych kadrowiczów i tytuł: "Musicie to wygrać!". Na stronach sportowych radości ciąg dalszy: "Los był łaskawy. To będzie spacerek".
Spokojniej do losowania podchodzi "SIP". Przestrzega przed Polską, która "zrobiła ostatnio znaczne postępy", ale główny nacisk kładzie na mecze z rywalami Czechom najbliższymi, z którymi jeszcze 15 lat temu tworzyli wspólną reprezentację. "Znowu derby ze Słowacją" - ogłasza gazeta, cytując pomocnika Arsenalu Tomasa Rosicky'ego: "Słowacy po dwóch porażkach w ostatnich eliminacjach będą się chcieli zrewanżować. Mają ogromną motywację, to będą dla nas najtrudniejsze mecze. Ale my nie musimy mieć żadnych kompleksów w Europie. Jesteśmy mocni" - mówi kapitan reprezentacji Czech. Drugi trener kadry, Petr Rada, przestrzega jednak przed Polakami.
"I ma rację, bo gracie coraz lepiej. Jeśli ktoś interesuje się piłką, wie jak trudną wygraliście grupę i że radzicie sobie coraz lepiej. Polska jest groźna i nikt temu nie zaprzeczy. Trudno jednak oczekiwać, by nasze kraje nie zajęły dwóch pierwszych miejsc. To byłaby sensacja" - mówi Radim Trusina z „Mlada Front Dnes”. Zgadza się z nim Karel Haring ze "Sportu": "To wymarzone losowanie. Tę grupę można wygrać łatwiej niż inne, a przy okazji można liczyć na duże zainteresowanie fanów, którzy nie będą musieli jeździć gdzieś daleko na Wschód. Mamy wielką szansę, by spokojnie awansować" - mówi.
Za zdecydowanych faworytów uważają też Czechów bukmacherzy. Gdy weszliśmy wczoraj w południe do kolektury "Tripsportu", były tam już ustalone kursy na eliminacje. Jeśli grupę wygrają Czesi za jedną postawioną koronę można otrzymać zaledwie 1,5. Jeśli Polacy, przebicie jest czterokrotne. Kurs na Słowację to 10:1, na Irlandię Północną 50:1, na Słowenię 100:1, a na San Marino 750:1. "Gdy rozmawiałem w niedzielę z prezesem CMFS Pavlem Mokrym był bardzo zadowolony z losowania. Powiedział, że mając w składzie zawodników takich klubów, jak Arsenal, Chelsea czy Juventus trzeba wygrać tę grupę, bo w barażach może być różnie. Wszyscy pamiętamy, jak w 2002 roku przegraliśmy taką walkę o mundial z Belgią" - mówi Vaclav Tichy i pokazuje duże gabloty na ścianach siedziby związku. "Większe sukcesy odnosiliśmy w mistrzostwach Europy. W mundialach szło nam słabiej".
Wyników losowania nie komentował w prasie trener Karel Brueckner, bo nie lubi rozmawiać z dziennikarzami i wypowiada się tylko na konferencjach prasowych.
"Są trzy silniejsze grupy niż nasza. Nie ma co narzekać" - to jedyne, co powiedział.
"Brueckner ma już 68 lat i prawdopodobnie odejdzie po mistrzostwach Europy. Jego kontrakt kończy się w lipcu. Musiałby chyba wejść do finału, żeby pozostać na stanowisku. Nie wiadomo zresztą, czy sam będzie chciał. Wiele więc wskazuje, że przeciwko Polsce poprowadzi naszą reprezentację inny szkoleniowiec" - mówią czescy dziennikarze, którzy za najważniejszych kandydatów do objęcia posady po Bruecknerze, uważają Ivana Haszka, Karela Jarolima i Radę.
Losowanie sprawiło jednak, że pewne decyzje będzie musiał podjąć już obecny selekcjoner. Na luty zaplanowano turniej na Cyprze, zorganizowany przez medialnego potentata Sportfive, w którym oprócz gospodarzy miała zagrać Polska, Czechy i Dania. "Jeśli okaże się, że przeciwko Polsce zagramy mecz eliminacyjny jeszcze jesienią, ktoś będzie musiał zrezygnować z udziału. Rozmawialiśmy już o tym z prezesem Mokrym" - powiedział nam Tichy.