Codziennie skoro świt zrywa się z łóżka i pędzi z Gdyni Orłowo do swojego fitness klubu w Gdańsku Wrzeszczu. A tu nie ma żartów! Po krótkiej rozgrzewce Michalczewski staje na bieżni i nastawia urządzenie - opisuje "Fakt".

Darek nie stosuje wobec siebie taryfy ulgowej. Po kilku minutach forsownego biegu pot leje się z niego strumieniami. "Regularnie biegam osiem kilometrów w 34 minuty. Nie odpuszczam nawet w weekendy" - zapewnia.

Reklama

Ale na tym nie koniec. Po zejściu z bieżni Michalczewski ochoczo zabiera się do ćwiczeń siłowych. "Muszę ogólnie się wzmocnić, ale to jest dopiero przygrywka do prawdziwych bokserskich treningów, które rozpocznę po Nowym Roku. W przyszłym tygodniu razem z trójmiejskimi rugbistami zaczynamy natomiast biegać po plaży" - dodaje "Tygrys".

"Muszę przyznać, że świetnie się teraz czuję. Jestem w doskonałej kondycji fizycznej i psychicznej, a wiem, że będzie jeszcze lepiej. W starciu ze mną <Rocky> nie ma żadnych szans!" - zapewnia Michalczewski.

Jednak wpływ na znakomite samopoczucie mistrza świata ma nie tylko wzmożona aktywność fizyczna. Michalczewski ostro wziął się za siebie i odstawił używki. "Po walkach balowałem przez 4-5 dni, ale w trakcie przygotowań do tych pojedynków byłem wzorem sportowca" - zapewnia Darek.

"Teraz również niczego nie można mi zarzucić. Prowadzę się nienagannie. Wcześnie chodzę spać, odstawiłem alkohol i fajki. Nie byłem co prawda nałogowym palaczem, ale po skończeniu kariery lubiłem sobie od czasu do czasu pociągnąć dymka" - wyznaje pięściarz w rozmowie z "Faktem".

Michalczewski ma wszystko zaplanowane w najdrobniejszych szczegółach. Nawet swoje 40. urodziny. "Obchodzę je 5 maja, ale przecież przed walką nie będę ich wyprawiał. Planuję zorganizować niezłą balangę 30 maja. Zamierzam wynająć część sopockiego Grand Hotelu, albo innego stylowego hotelu. Dzięki temu, że mam zaplanowaną walkę z Rocchigianim, zamiast 50 osób będę mógł zaprosić co najmniej 100. I wtedy się dopiero pobawimy!" - śmieje się "Tygrys".