O zaletach tego auta przekonał się również reporter "Faktu". Hołowczyc pierwszy raz jeździł terenową rajdówką od wypadku, jaki miał dwa miesiące temu w Rajdzie Egiptu. Wówczas poważnie uszkodził kręgosłup. "Zmiażdżony został jeden krąg. Od tego czasu jestem krótszy o jeden centymetr. Mam już tylko 195 cm wzrostu" - zdradził bulwarówce Hołek.
Lekarze mówili, że kierowca powinien zapomnieć o ekstremalnej jeździe przez pół roku, ale Hołowczyc nie wyobraża sobie, by mogło go zabraknąć na starcie Rajdu Dakar. Dlatego już teraz wybrał się do Francji, by sprawdzić, jak spisuje się nowy nissan. "Momentami kręgosłup boli jak cholera, ale dam radę. Rajdy to mój świat. To najbardziej lubię" - stwierdził.
A grupa dziennikarzy, która obserwowała jego treningi, mogła się przekonać, że nawet mimo bólu Hołowczyc nie będzie oszczędzał siebie ani samochodu. Podczas jazdy po wertepach w okolicach Narbonne reporterzy "Faktu" siedzieli obok Hołowczyca. Ten nie zdejmował nogi z gazu, gdy pokonywaliśmy nierówności terenu. Pewnie prowadził samochód.
"Super maszyna. W Rajdzie Dakar powalczę o wysokie miejsca, a przez najbliższe dni przejdę jeszcze ćwiczenia rehabilitacyjne, by wzmocnić kręgosłup. Wyższy może już nie będę, ale sprawniejszy na pewno tak" - dodał ze śmiechem kierowca Orlen Teamu.