9237 kilometrów. Tyle muszą pokonać kierowcy z Lizbony (start 5 stycznia) do Dakaru. Większość po afrykańskich bezdrożach. Z dnia na dzień sił będzie ubywać, a trasy będą coraz cięższe... "Dlatego już ukończenie Rajdu Dakar jest wielkim sukcesem" - mówi "Faktowi" Krzysztof Hołowczyc, który tylko raz dojechał do mety, na 60. miejscu. Teraz zamierza być w czołówce.
Liczy na pomoc doktora Roberta Śmigielskiego. "Doktor będzie pomagać załodze Orlenu na trasie rajdu" - wyjaśnia Hołowczyc. "Chcemy zastosować namiot tlenowy, który zwłaszcza w drugiej części rajdu, gdy organizm jest już wycieńczony, bardzo się przyda. Po odcinku specjalnym kładę się na pół godziny do takiego namiotu, łykam tlen i wstaję z nowymi siłami" - opowiada kierowca.
Namiot tlenowy to niejedyna rzecz, która ma pomóc kierowcy nissana navary na afrykańskich trasach. Codziennie dr Śmigielski będzie nakłuwać ucho "Hołkowi" oraz motocyklistom Orlenu, by pobrać krew. "Po godzinie będzie wiadomo, jakie płyny muszę wziąć na trasę, by uzupełnić braki w organizmie. Myślimy także o zastosowaniu kroplówki. Ona również pomaga zregenerować siły. Ja wprawdzie szybko dochodzę do siebie po dużym wysiłku, ale w takiej imprezie, jak Rajd Dakar, każdego prędzej czy później dopada kryzys" - dodaje nasz kierowca.