Rok temu start w Lizbonie oglądało na żywo milion fanów. Wiadomo, że tym razem będzie ich dużo więcej. Po dwóch etapach w Portugalii i Hiszpanii karawana 272 motocykli, 20 quadów, 214 samochodów i 102 ciężarówek przeniesienie się do Afryki: Maroka, Mauretanii i Senegalu - opisuje DZIENNIK.

Reklama

Trasa omija Mali ze względów bezpieczeństwa. Jeszcze w kwietniu planowano przeprowadzić tam dwa etapy, ale organizatorom imprezy odradziło to ministerstwo spraw zagranicznych tego kraju. "W tym rejonie cały czas jest niestabilna sytuacja, a my musimy zapewnić wszystkim maksimum bezpieczeństwa" - tłumaczy dyrektor rajdu, Etienne Lavigne.

Rajd wjedzie do Mauretanii, gdzie kierowcy będą mieli jedyny dzień odpoczynku (13 stycznia, w stolicy kraju Nouackchott). W tym kraju też nie jest bezpiecznie. Zaledwie 10 dni przed startem zostało tam zabitych czterech Francuzów. O napad podejrzani są członkowi Al Kaidy. "Wydaje się, że sytuacja jest opanowana" - uspokaja Lavigne.

To samo mówią władze Mauretanii. Specjalnie zmobilizowano 2 tysiące żołnierzy i tyluż policjantów. Rząd zapewnia, że zadbano o każdy szczegół, by kierowcy i otoczenie rajdu było bezpieczne.

A to właśnie w Mauretanii może się rozstrzygnąć, kto przetrwa rajd w najlepszej kondycji. "Wszystko zadecyduje się tam" - uważa Carlos Sainz, rajdowy mistrz świata z 1990 i 1992 r., który pojedzie Volkswagenem Touaregiem. Rok temu wygrał pięć etapów, ale po problemach z samochodem spadł na dziewiąte miejsce. "Wygrywanie poszczególnych etapów nie ma żadnego znaczenia. Liczy się tylko to, kto jest pierwszy na mecie w Dakarze. Tylko o tym myślałem podczas przygotowań" - mówi Hiszpan.

Reklama

Nawet najbardziej doświadczony zawodnik czuje respekt przed startem w największym rajdzie świata. Każdy musi się zmierzyć z ogromnym wyzwaniem. Upalne słońce, burze piaskowe, wypadki, skrajne zmęczenie, bandyci i niestety krew. Dakar to śmiertelny rajd. Od 1978 r. zginęło 49 zawodników. Setki miało ciężkie kontuzje.

Ale nikogo to nie zraża. Co więcej - ci szaleńcy chcą, by za każdym razem było ciekawiej, bardziej ekscytująco, czyli jak najtrudniej. "W ubiegłym roku było wręcz miło" - uważa amerykański kierowca Michael Petersen. "Teraz rajd będzie większym wyzwaniem, bo jest dużo dłuższy (5736 km) i ma o wiele więcej wydm" - cieszy się Petersen.

Reklama

Na to szaleństwo decydują się też byli kierowcy Formuły 1: Tiago Monteiro i Ukyo Katayama. "Jednym z moich marzeń było objechanie ziemi na motocyklu. Chciałbym przejechać nim Dakar, ale nie jestem w tym jeszcze wystarczająco dobry" - przyznaje Monteiro, który będzie prowadził SMG buggy.

W Dakarze wystartuje też Vanina Ickx, córka słynnego Jacky'ego Ickxa. Tylko Ralf Schumacher, wyrzucony po ostatnim sezonie z teamu Toyoty, stwierdził, że Dakar go nie interesuje - pisze DZIENNIK.

Tytułu wśród motocyklistów broni Cyril Despres. Czołówka klasyfikacji samochodów będzie chciała dopaść Stephana Peterhansela jadącego Mitsubishi. 42–letni Francuz wygrał rajd sześć razy na motocyklu i trzy razy samochodem (w tym rok temu). "Mam za sobą kolejny rok doświadczeń, jadę tym samym samochodem w tym samym teamie, więc jestem optymistą. Ale nikt nie mówi, że będzie łatwo" - stwierdził Peterhansel.

Lavigne mówi wprost, że będzie bardzo trudno. "Tegoroczny rajd będzie burzliwy i wykańczający" - przyznaje dyrektor imprezy. A on najlepiej wie, co czeka zawodników. Koniec koszmaru 20 stycznia w Dakarze.