Zaczęło się od wywiadu z Michałem Tomczakiem w czwartkowym wydaniu "Gazety Wyborczej". "Jasne, że Zbigniew Boniek musiał wiedzieć o korupcji. Ja uważam, że prawie wszyscy wiedzieli. A już na pewno ci, którzy byli blisko boiska i drużyn" - powiedział przewodniczący Wydziału Dyscypliny PZPN.
Na reakcję nie musiał długo czekać. "Jeśli w ciągu tygodnia pan Tomczak nie przeprosi mnie w "Gazecie Wyborczej", kieruję sprawę do sądu" - odpowiedział Zbigniew Boniek.
A co sądzi o zarzutach Tomczaka? Tłumaczy, że z korupcyjnym procederem nie miał nic wspólnego. "Jak to możliwe, że do tej pory zatrzymano pod zarzutami korupcyjnymi 57 ludzi z PZPN, sędziów, obserwatorów, a zarząd związku nie wiedział, co oni robili? Z Widzewa złapano jednego człowieka, który w prokuraturze przyznał się, że zapłacił sędziom w czterech czy pięciu nic nie znaczących meczach, a później z tym zerwał. Nic o tym nie wiedziałem, podobnie jak prezes klubu czy trener" - przekonywał "Zibi".