Gołota skończył 5 stycznia 40 lat. Był pan na jego przyjęciu urodzinowym?
Mieliśmy małe przyjęcie w gymie. Mariola, żona Andrew, przyniosła tort. Zebrało się 20 zawodników i wszyscy odśpiewaliśmy mu "Happy Birthday". No, powiedzmy, że to był śpiew.
Życzył mu pan tytułu mistrza świata?
Nie, ani słowa o boksie. Po prostu szczęścia w nowym roku. Pas mistrza zależy tylko od niego.
Zanim dostanie walkę o tytuł, musi pokonać Mollo. Jest przygotowany?
Biega rano albo wieczorem przez godzinę. Mieliśmy trzech sparingpartnerów podobnych do Mollo. W poniedziałek boksował 6 rund, w środę to samo. Kolejny sparing czeka go w sobotę. Tym razem wieczorem, około 8, nawet 9, w czasie, kiedy będzie walka. Podnosił też ciężary, ale od tego tygodnia przestał. Wystarczy tej siły, teraz potrzeba mu świeżości. Ma za sobą ciężkie treningi, razem 4,5-5 godzin dziennie.
I wytrzymuje te obciążenia? W końcu to już starszy pan?
Dobre, ale niech mu pan tego nie mówi. Spokojnie, Andrew jest jak wino - im starszy, tym lepszy.
Zna pan doskonale jego rywala, mówił pan, że Mollo nie zawsze przykłada się do treningów. Tym razem przyłożył się, pojechał nawet na obóz do Miami.
Jestem pewien, że się przykłada jak nigdy wcześniej. Dla niego walka z Gołotą to życiowa szansa. Ciekawa sprawa - nie tylko znam Mollo, ale i jego trenera, Mike'a Garcię. Nie uwierzy pan, ale trenowałem i jego. Dokładnie byłem jego współtrenerem przez całą karierę. Znam tych ludzi doskonale i wiem, czego się po nich spodziewać.
Mollo zapowiedział, że nie zamierza rzucać się na Gołotę od pierwszych sekund. Wierzy mu pan?
A skąd. To takie gadanie na użytek mediów. Jestem pewien, że rzuci się na Gołotę od początku. Tak, jak rzucał się na wszystkich swoich dotychczasowych rywali.
To jak pan przygotowuje Gołotę do tych pierwszych chwil pojedynku?
Sparrigpartner walczy z nim rundę, góra dwie. Zaraz potem do ringu wchodzi kolejny. Są szybcy, wypoczęci, atakują Gołotę non stop, nie dają mu złapać oddechu.
Gołota to najlepszy bokser, którego pan trenował?
Nie. Miałem kiedyś takiego boksera z Meksyku, którego zacząłem trenować, jak był dzieciakiem. Kiedy skończył 21 lat, zrobiłem z niego zawodowca. Pracował dla mojej firmy i boksował dla mnie. Kiedyś poleciał do Meksyku na wakacje. Po powrocie powiedział mi, że nie chce więcej trenować, bo boks to za ciężki sport.
Tak po prostu?
Tak po prostu. Chodziło o dziewczyny, o zabawę. Wcześniej pilnie trenował, nie wiedział, co to zabawa. Kiedy jej popróbował, zdecydował, że to jest najważniejsze. A był nieprawdopodobnie utalentowany.
Gołota nadal pilnie trenuje. Wierzy pan, że w końcu zostanie mistrzem świata?
Tak, ale tylko wtedy, jeżeli sam będzie wierzył w to, że może nim zostać.
A wierzy?
O tak. Po to wrócił do gymu. Jest głodny. On chce mieć ten pas. Dlatego nie odchodzi na emeryturę.
Ale jest stary, jego wiek nie pomaga w sporcie.
Bez przesady, czterdziestka to nic złego, nawet w boksie. Każdy podaje przykład George'a Foremana, jest też Evander Holyfield czy Bernard Hopkins. Są starsi od Gołoty.
Pracował pan z Gołotą, kiedy Polak miał niewiele więcej niż 20 lat. Jaka jest rożnica trenować młodego zawodnika, a tak doświadczonego jak Gołota teraz?
Ogromna. Kiedy był młody, ciągle mówił: "dobra, to już zrobiłem, co dalej?". Kipiał energią. Teraz wszystko odbywa się wolniej. Dokładnie wybieramy, co zrobić, żeby nie zmęczyć mu mięśni. Zdarza się nawet, że nie kończymy ćwiczeń.
Traktuje go pan jak kogoś z rodziny?
Tak, chociaż w domach odwiedzamy się jedynie przy okazji urodzin albo innych wydarzeń. Ale znam go doskonale. Np. wiem, że Gołota gotuje, przygotowuje śniadania dla całej rodziny. Często rozmawiamy o dzieciach, bo jego są mniej więcej w tym samym wieku co moje. Teraz córka Andrew ma prawo jazdy i prowadzi samochód. Chyba jest w tym trochę szalona. Andrew pytał mnie, co bym zrobił na jego miejscu, żeby dziewczyna jeździła spokojniej. Takie rozmowy tatusiów.
Kiedy spotkał pan Gołotę pierwszy raz?
To musiało być w 1991 roku. Mariola zadzwoniła do mnie do Windy City Gym. Wtedy odbywał się chyba mecz USA - Polska. Powiedziała, że słyszała o mnie i chciałaby, żeby jej chłopak czy mąż, nie pamiętam już, jak go nazwała, potrenował u mnie. I na drugi dzień przyszedł chłopak, taki wysoki i chudy, bo Andrew ważył wtedy z 95 kg.
Jak się porozumiewaliście?
Trochę mówił po angielsku. Nie za dużo, ale coś tam mówił. Ja jestem dobry w rozmowach z obcokrajowcami, bo sam nie pochodzę ze Stanów, tylko z Włoch, z Kalabrii. Do Ameryki przyjechałem z rodzicami jako ośmioletni chłopak. Mój ojciec słabo mówi po angielsku, cały czas jestem jego tłumaczem. Tylko z polskim idzie mi słabo, zapamiętałem jedno, jedyne słowo: k...
Próbował pan boksować?
Trochę, zanim zostałem postrzelony. Miałem 22 lata, dopiero co się ożeniłem. Ogradzałem nowy dom, żeby nasz pies nie uciekł. Musiałem ściąć drzewo, potem je wywieźć na odludzie. Tam zaatakował mnie jakiś dzieciak, chciał pieniędzy. Powiedziałem, żeby spadał. Wyciągnął pistolet i postrzelił mnie w bok. Kula poszarpała mi wnętrzności i naruszyła kręgosłup. Nie wyciągnięto jej do dziś. Kiedy upadłem, ten chłopak zabrał mi wszystkie pieniądze. Leżałem, aż przyszedł jakiś człowiek, wrzucił mnie na cieżarówkę i zawiózł do szpitala. Wyciągnęli ze mnie wnętrzności, uporządkowali i wsadzili je z powrotem. Przez kilka miesięcy chodziłem o lasce. Pewnego dnia powiedziałem: "dosyć, nie chcę więcej widzieć tej pie... laski". Do dziś czasami mam problemy z chodzeniem.
Gołota to trudny człowiek. Jak pan się z nim dogaduje? Dlaczego nigdy nie podnosi pan na niego głosu?
Kiedy muszę, krzyczę, proszę mi uwierzyć. Niech pan zapyta Gołotę, coś panu powie na ten temat. Zawsze powtarzam zawodnikom, żeby nie brali mojego spokoju za słabość. Według mnie krzyk i bycie dupkiem nie popłaca, do niczego nie prowadzi. Traktuję ludzi tak, jak sam chcę być traktowany.
Powiedział pan, że Gołota ma więcej talentu, niż pokazał w walkach z Riddickiem Bowe'em. Jak to, przecież to były niewiarygodne walki?
Kiedy Gołota był młodszy, jego lewy prosty był druzgocący. Uderzał z taka siłą, że można go było usłyszeć na zewnątrz gymu, idąc ulicą. Naprawdę. Wiedziałem, że Andrew jest w gymie, zanim tam się znalazłem. W tych walkach strasznie pobił Bowe'a, ale nie pokazał wszystkiego, na co było go stać. No i obie przegrał przez dyswalifikację.
Nie był pan wtedy trenerem Gołoty, ale był pan w jego narożniku podczas obydwu walk.
Andrew dołączył wtedy do obozu Duvy. Ale zanim trafił do Duvy, był moim zawodnikiem. Na 4 czy 5 tygodni przed walkami z Bowe'em, zanim wyjechał na obozy, trenował ze mną. Każdego dnia zasuwaliśmy w gymie. Duva był w świetle reflektorów, ale czarna robota została wykonana przeze mnie - małego człowieka za plecami Gołoty.
Podobno nie pije pan alkoholu. Jeżeli Gołota zostanie mistrzem świata, wzniesie pan toast sokiem?
Okazjonalnie piję piwo, ale najwyżej jedno. Kiedy Gołota zostanie mistrzem świata, na pewno się upiję. I to z przyjemnością.
Zgadza się pan z opinią, że Gołota to najlepszy bokser świata, który nie wygrał tytułu?
Dokładnie. Boli mnie, że Andrew nie ma pasa, bo ten człowiek dał boksowi bardzo dużo. Proszę popatrzeć na wielu mistrzów. Przecież oni nie mają talentu Gołoty, nie mają na koncie takich walk, nie wszyscy znają ich nazwiska. A mają pasy. To niesprawiedliwe, dlatego życzę Gołocie, by spełnił swoje i moje marzenie.