Gdy "Kosa" pojawił się w 59. minucie meczu z Tenerife (0:0), 16 tysięcy widzów zgotowało mu owację na stojąco. "Jestem mile zaskoczony takim przyjęciem. Myślę, że jak na debiut poszło nieźle. Zagrałem kilka dobrych piłek. Trener po meczu powiedział mi, że jest ze mnie zadowolony. Szkoda tylko, że nie udało się wygrać" - ocenia były piłkarz Wisły.

Reklama

Zaraz po meczu wszyscy piłkarze udali się na zabawę karnawałową. Przez miasto przelewały się setki przebierańców. "My próbowaliśmy ukryć się pod kapeluszami, jednak kibice szybko mnie rozpoznali. Musiałem rozdawać autografy i pozować do zdjęć. Byłem bardzo zmęczony, więc szybko uciekłem do hotelu i poszedłem spać" - mówi Kosowski.

Od soboty "Kosa" ma za sobą występy w Niemczech, Anglii, Włoszech i Hiszpanii. "Podobno pobiłem jakiś rekord" - śmieje się piłkarz. "Gra w Cadiz to dla mnie kolejne wyzwanie. Mam nadzieję, że uda nam się awansować do Primera Division. A jeśli nie, to może wpadnę komuś w oko i kupi mnie pierwszoligowy klub" - kończy polski piłkarz.