Kosowski nie żałuje, że nie wybrał oferty z Larissy, mimo że teraz mógłby grać wspólnie z "Żurawiem", który jest jego dobrym kumplem. "Gdy ja miałem propozycję z tego klubu, nawet nie wiedziałem, że mają na oku Maćka. Ale i tak nie żałuję swojej decyzji. Nie chciałem tam grać, bo Grecja mi nie odpowiada. Wolę Hiszpanię, gdzie w klubie dbają o mnie pod każdym względem" - mówi "Faktowi" 31-letni skrzydłowy.
Przez najbliższe 2,5 roku <Kosa> grać będzie w drugoligowym Cadiz. Mało jednak brakowało, by wciąż był zawodnikiem Wisły. Jeszcze w grudniu miał podpisać nowy, trzyletni kontrakt, jednak później klub wycofał się z wcześniejszych ustaleń.
Ostatecznie z Kosowskim rozwiązano umowę, chociaż Maciej Skorża na każdym kroku podkreślał, że jest dla niego kluczowym zawodnikiem. "Dla mnie to niezrozumiałe, że działania klubu tak bardzo rozmijają się z tym, co chce trener. Skorża to świetny szkoleniowiec, skazany na sukces. Trzeba mu jednak pomagać, a nie przeszkadzać" - dodaje Kamil.
Kosowskiego najbardziej zdenerwowała jednak wypowiedź Jacka Bednarza. Według dyrektora sportowego Wisły, Kamil miał powiedzieć mu, że za pieniądze, które gwarantował mu wcześniejszy kontrakt (maksymalnie 7 tysięcy złotych miesięcznie) wiosną nie będzie w pełni angażować się w grę dla "Białej gwiazdy".
"Nawet nie było takiej rozmowy" - oburza się "Kosa". "Gdy rozwiązywaliśmy kontrakt, klub zobowiązał mnie do milczenia. A teraz pan Bednarz rozpowiada takie rzeczy, które mijają się z prawdą. Nie rozumiem, czemu dalej ciągnie ten temat. Widocznie ma jakiś problem" - kończy Kamil Kosowski.