Transfer z Celtiku Glasgow do przeciętnej Larissy to dla Macieja Żurawskiego krok w przód czy w tył?
To bardzo dobra decyzja. Wbrew pozorom ta drużyna to nie są żadne leszcze. W tym sezonie skopali w Pucharze UEFA angielskie Blackburn, a to o czymś świadczy. Dotychczas jedynym naprawdę olbrzymim problemem Larissy był brak środkowego napastnika. Ta drużyna grała fajny futbol do pola karnego rywali. Potem to już była kaplica. Nie mieli pomysłu, jak strzelić gola. Przyjście Maćka, co pokazał mecz z AEK, zmieni ten stan rzeczy. Grecy staną się klubem, z którym każdy w lidze będzie musiał się liczyć. Żuraw da Larissie gole, a klub pozwoli mu solidnie przygotować się, dzięki regularnej grze, do Euro 2008. Mamy tu do czynienia z pełną symbiozą.
Czyli nie zgadza się pan z opiniami fachowców, którzy krytykowali decyzję Żurawskiego o zmianie zespołu?
Panie, a jacyż to byli fachowcy? Laicy i tyle. W dodatku sfrustrowani. Maciek zrobił bardzo dobrze. W Grecji się odrodzi. Nie tylko piłkarsko, ale i życiowo. Zamiast szkockich burz i zamieci będzie się opalał na słoneczku. No i sobie pozwiedza. Co prawda Larissa to dość prowincjonalne miasteczko, ale za to jej okolice są przepiękne. Tamtejsze góry i półwyspy wyglądają jak namalowane, są cudowne niczym z jakiejś bajki. W takich okolicach psychika człowieka zaczyna funkcjonować aż miło. To wszystko będzie miało przełożenie na grę Maćka. Jak chłopak odzyska radochę na boisku, to i kadra będzie miała z tego pożytek na mistrzostwach Europy. No pięknie się to wszystko układa!
Czyli Żurawski będzie gwiazdą ligi greckiej?
Bardzo możliwe. Nie jestem Pytią, ale znam się trochę na tej piłeczce. W 2004 roku mówiłem, że Grecja poszaleje w mistrzostwach Europy i zdobędzie medal. Patrzono wtedy na mnie jak na gościa z zakładu dla obłąkanych. Okazało się, że miałem rację. Teraz też zaryzykuję i powiem: Maciek może być czołową postacią helleńskiej ekstraklasy!
Mieszkańcy Larissy kochają piłkę tak samo mocno, jak ateńczycy?
Albo i bardziej. Gdy klub grał w trzeciej lidze, robili fantastyczne oprawy meczowe, doping był nieziemski. Na każde spotkanie przychodziło po pięć tysięcy ludzi. Teraz na meczach bywa i cztery razy tyle widzów. To fanatycy, w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Myślę, że po tak udanym debiucie Maciek stał się w ich oczach niemal Bogiem. Oni w ogóle są bardzo przekonani do Polaków. Przecież w klubie grali z powodzeniem Kazio Kmiecik czy Janusz Kupcewicz. Chcę jednak powiedzieć, że mimo świetnego debiutu Żurawia, postacią numer jeden w Larissie nadal jest trener Giorgos Donis. Kibice kochają go za to, że awansował z trzeciej ligi do ekstraklasy i zdobył Puchar Grecji. To świetny facet. Młody, obyty w świecie, grał m.in. w Blackburn. Żurawski powinien się z nim dogadać w mig.
Nie uwierzę, że Donis jest w Larissie bardziej lubiany i szanowany niż pan...
Wie pan, przez skromność powinienem zaprzeczyć, ale... nie zrobię tego. Mnie bardzo lubi cała Grecja. Zapisałem się złotymi zgłoskami w historii tamtejszego futbolu. Jestem tam traktowany trochę jak taki żywy pomnik (śmiech). Gdy wygrywałem ligę z Larissą w 1988 roku, graliśmy futbol totalny. Ofensywny, radosny, skuteczny. Wie pan, że prowadziliśmy wtedy w tabeli od pierwszej do ostatniej kolejki?! Na dzień dobry spraliśmy 3:1 Olympiakos Pireus, a potem było już tylko lepiej. Nieźle zaprezentowaliśmy się też w sezonie 1982/83. Zająłem wtedy z Larissą drugie miejsce, ale kibice uważali nas za najlepszą drużynę w kraju. Nazwali mój zespół małym Hamburgiem. To wielki komplement - HSV sięgnął w tamtych czasach po Puchar Europy. Grecy pamiętają i szanują moje sukcesy. Do dziś rzadko kiedy płacę za przejazd taksówką. Życzę Maćkowi, by powtórzył mój wynik i w kolejnych sezonach wprowadził Larissę do strefy medalowej. Choć nie oszukujmy się, to chyba nierealne zadanie. Tak fantastycznie jak za moich czasów to oni już grać nie będą. Poza tym teraz poziom ligi greckiej jest wyższy niż kiedyś, teraz jest trudniej o zrobienie dobrego rezultatu.
Ta liga jest lepsza od polskiej i szkockiej?
Naturalnie. Niektórzy ludzie traktują grecką ekstraklasę jak wielki zaścianek, jak jakieś pogranicze cywilizowanego świata. To olbrzymi błąd. Tu naprawdę gra kilka mocnych zespołów oraz wiele gwiazd. Rivaldo w AEK, Andreas Ivanschitz w Panathinaikosie, Darko Kovacević w Olympiakosie i całe stado Brazylijczyków oraz Argentyńczyków sprowadzanych hurtowo z importu. To jest fajna liga. Szczególnie, że do tych mocarzy dołączyły ostatnio Aris Saloniki i Asteras Trypolis. Zrobiło się naprawdę ciekawie.