Lider polskiej drużyny nie kryje szacunku dla trenera, który wyciągnął go z kryzysu i doprowadził do czwartego tytułu mistrza świata oraz czwartej Kryształowej Kuli za zwycięstwo w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata.
I choć obecny sezon jest dla Małysza o wiele gorszy, nie ma on, podobnie jak jego koledzy z drużyny, pretensji do Fina. "Nie mamy do niego żalu. Mnie się przede wszystkim podoba to, że tak doświadczony trener potrafił przyznać się do błędu. Mówi o tym otwarcie. Często bywa tak, że szkoleniowców tej klasy nie stać na przyznanie się do pomyłki w przygotowaniach bądź treningach. Szukają wymówek, obwiniają innych. Hannu potrafił przyznać, że zrobił coś źle i stara się to naprawić. Dla mnie to naprawdę wielki trener" - mówił "Faktowi" po nieudanym dla Polaków występie w konkursie drużynowym w Willingen Małysz.
Najbardziej doświadczony ze skoczków pierwszej reprezentacji przyznaje, że on i Lepistoe często inaczej patrzą na różne sprawy. Tak było przed zawodami w Harrachovie. Małysz nie chciał na nie jechać, a już na miejscu chciał wziąć udział w treningach na mamucie.
Fin zadecydował inaczej. Zabrał Adama do Czech, a w dzień treningów kazał mu odpoczywać. "Podporządkowałem się. Gdybym się uparł, postawiłbym na swoim. Ale po to mam doświadczonego trenera, by mnie prowadził" - mówił wtedy Małysz, który zastanawiał się też nad przyjazdem do Willingen. "Zapytałem jaka jest decyzja, co robimy i czy jedziemy do Willingen? A on odpowiedział: <Dlaczego nie?>" - opowiada najlepszy polski skoczek.
Mimo że Małysz bagatelizuje swoją rolę, jego głos będzie się mocno liczył przy podejmowaniu decyzji o przedłużeniu umowy z Lepistoe bądź szukaniu nowego opiekuna kadry. Będzie to w końcu osoba, która w 2010 roku poprowadzi Małysza i naszą drużynę podczas igrzysk olimpijskich w Vancouver. A Adam spróbuje powalczyć tam o ostatni z brakujących mu wielkich tytułów - mistrza olimpijskiego.
Będzie wolał przygotowywać się pod okiem szkoleniowca, któremu ufa, niż kogoś, kogo dopiero poznaje. "To nie będzie zależeć ode mnie, decyzję podejmą ludzie z Polskiego Związku Narciarskiego. Ja powiem tak: mnie się dosyć dobrze pracuje z Hannu Lepistoe i myślę, że zostanie z nami" - przekonuje Małysz.