Dajecie sobie jakiekolwiek szanse w meczu z Wisłą Kraków, typowaną powszechnie na mistrza Polski?
Naturalnie. Ja wiem, że cały kraj odbiera Wisłę jako polski Real Madryt i że wszyscy się jej boją. My jednak nie pękamy. Jesteśmy świadomi własnej wartości.

Reklama

Jak duża ona jest?
Stać nas na wicemistrzostwo Polski.

No nie wiem, macie przecież kiepski terminarz - wyjazdowe mecze z Górnikiem Zabrze, Legią Warszawa i Zagłębiem Lubin.
Mnie tam się podoba, że gramy z tymi zespołami u nich. Przynajmniej trybuny będą pełne. Wolę grać dla piętnastu tysięcy fanatyków w Zabrzu niż dla trzech w Wodzisławiu. Lubię jak coś się dzieje. Zobaczy pan, Korona poradzi sobie z tą trójką.

Wojciech Kowalewski czuje stres przed powrotem po sześciu latach do naszej ligi?
Nie, raczej ciekawość i wielki głód gry.

Jak polscy piłkarze zmienili się przez te kilka lat?
Traktują swoje obowiązki profesjonalniej. Młodzi prowadzą się lepiej niż kiedyś. Mają świadomość tego, że na ich miejsce czeka mnóstwo osób, dlatego nie przesadzają z zabawą.

Gdyby jednak zaszaleli, przywołałby ich pan do porządku?
Nie, od tego są liderzy drużyny, Sławomir Rutka, Hermes czy Robert Bednarek. Ja nie wychodzę przed szereg, bo nie mam w kontrakcie punktu mówiącego o tym, że mam kogoś pilnować. Skupiam się głównie na graniu. Chcę dzieki dobrej formie wrócić do kadry.

Tylko po co? Przecież pozycja Artura Boruca jest niepodważalna. Zadowoli pana ławka?
Jestem realistę, wiem, że będzie mi ciężko wrócić między słupki reprezentacji. Więcej o tej sprawie nie powiem.

Reklama

Zrezygnował pan z wysokiego kontraktu w Spartaku Moskwa, żeby grać za trzy razy mniejsze pieniądze w Kielcach. Po co?
Sam sobie pan odpowiedział pan na to pytanie. Żeby grać. Kwitowanie comiesięcznych, dużych pensji nie jest miłe, gdy człowiek nie występuje i czuje się zapomniany przez cały świat. Poza tym nie lubię brać pieniędzy za nic.

Po życiu w wielkiej Moskwie ciężko przestawić się na funkcjonowanie w Kielcach?
Jestem chłopakiem z Suwałk, więc lubię mieć spokój i ciszę, taką swoją enklawę, w której mogę odpocząć. Moskwa mnie przytłaczała. Za dużo było w niej blichtru, przepychu, korków.

Krzysztof Klicki jest normalniejszym szefem niż nerwowi Rosjanie?
To nie jest tak, że każdy Rosjanin to świr, zapewniam pana. Ale fakt, właściciel Korony robi świetne wrażenie. Inteligentny pasjonat piłki - tak go odbieram. Pod tym względem przypomina mi milionera z Doniecka, właściciela Szachtara Rinata Achmetowa.

Wypełni pan do końca trzyletni kontrakt w Kielcach?
Nie wiem. Jeśli latem dostanę propozycję z zagranicy, na pewno ją rozważę. Ale nie jest tak, że ucieknę z Korony dla pierwszego lepszego klubu z Zachodu.