"Trener Tysona dzwonił kilka miesięcy temu. Mówił, że Mike chciałby ze mną walczyć" - wyjawił Evander Holyfield w wywiadzie dla pisma "The Guardian".

Kiedy ostatni raz obaj spotkali się w ringu 11 lat temu, sprawy miały krwawy finał. Ratując się przed nokautem „Żelazny Mike” odgryzł rywalowi kawałek ucha i wypluł na deski. Holyfield najwyraźniej poradził sobie z traumatycznymi wspomnieniami, bo nie ma nic przeciwko ponownemu spotkaniu z Tysonem - informuje DZIENNIK.

"Wszystko zależy od tego, jakie pieniądze nam zaproponują, czy Mike potraktuję sprawę poważnie i da radę odpowiednio sie przygotować" - powiedział Holyfield.

Obaj bokserzy przekroczyli już 40-tkę, ale każdy ma inne powody, żeby wrócić do dawno minionych dni swojej świetności. Tyson, który w ciągu całej kariery zarobił w ringu 300 mln dolarów, w 2003 roku ogłosił bankructwo i od tamtej pory nie może wydobyć się z życiowej i finansowej zapaści. Dobrze pamięta, że zakończona skandalem walka z Holyfieldem przyniosła mu 30 mln dol. Holyfiled, który za to samo wydarzenie zgarnął rekordowe 34 mln, finansowo ma się świetnie, ale ma inny problem. Starzejący się były czterokrotny mistrz świata żyje w przeświadczeniu, że jest w stanie zdobyć kolejny, piąty pas. Wielki powrót przed kilkoma laty nie bardzo mu wyszedł. Dostał nawet zakaz walki wydany przez nowojorską komisję bokserską w obawie, że 46-latek zrobi sobie krzywdę. Nieziemski upór doprowadził go wreszcie do pojedynku o mistrzostwo - w październiku zeszłego roku przegrał na punkty w Moskwie z Sułtanem Ibragimowem, do którego należał wtedy pas federacji WBO.

Holyfield nie traci jednak nadziei. "Nie przestaję walczyć, bo mój czas dopiero nadchodzi" - mówił. "Ibragimow ciągle mi uciekał, trener powiedział mu, żeby unikał bezpośredniego starcia i nie mogłem go złapać. A w ostatnią sobotę stracił tytuł w jeszcze nudniejszej walce z Władymirem Kliczką. To on jest najlepszy. Liczę na to, że po serii przyzwoitych walk wreszcie na niego wpadnę. Realistycznie patrząc jedynym powodem, żeby Kliczko za mną walczył są pieniądze. Tak było ze mną i Georgem Foremanem w 1991 roku. Był wtedy w tym samym wieku co ja dziś. Chciałem walczyć z Tysonem, ale menedżer powiedział, że jeśli najpierw pobiję Foremana dostanę 22 mln. To dla mnie miało sens."

Nie wiadomo, ile dziś dostałby za walkę z Tysonem, ani nawet jak zdoła uderzyć rywala, dla którego ma tyle współczucia. "Mike dużo czyta, to nie jest ignorant. Gdyby spytać go o jego tatuaż na twarzy, opowie całą historię o znaczeniu tych wzorów. To prawdziwy myśliciel, tyle, że jest impulsywny. Osoba, która wpada z jednej skrajności w drugą zawsze wychodzi na głupka. Ja skończyłbym tak samo jak Mike, gdyby nie to, że moja mama była surowa. Niewiele osób wie, że też wychowałem się w getcie. Mama spuszczała mi lanie trzy razy dziennie. Wtedy myślałem, że jest dla mnie zła. Dziś wiem, że gdyby nie ona skończyłbym w więzieniu, albo już bym nie żył."









Reklama