Przed meczami z The Reds wszyscy piłkarze Chelsea marzą tylko o jednym – o zemście. "Czas odpłacić rywalom za dawne porażki. Czas awansować do finału. To niesamowite, że odkąd Roman Abramowicz kupił zespół, nie walczyliśmy jeszcze w finale Champions League" – mówi pomocnik klubu Frank Lampard.

Reklama

Liverpoolu nie da się jednak wyeliminować za pomocą słów. By pokonać chłopców Rafy Beniteza, trzeba zdecydowanie czegoś więcej: pomysłu na zatrzymanie Fernando Torresa. To właśnie 24-letni Hiszpan jest obecnie drugim z najgroźniejszych piłkarzy świata po Cristiano Ronaldo. Gdy latem zeszłego roku przychodził na Anfield Road z Atletico Madryt, wielu powątpiewało w sens tego transferu, jednego z dziesięciu najwyższych w historii piłki (26 mln funtów).

Prasa na Wyspach nazwała Torresa delikatnym chłopcem, nieprzyzwyczajonym do pojedynków z angielskimi zabijakami. Teraz nikt nie ma wątpliwości – transfer Hiszpana to był strzał w dziesiątkę. Torres strzelił w tym sezonie już 29 goli, jest najskuteczniejszym snajperem Liverpoolu od czasów Robbiego Fowlera, lepszym niż sam Michael Owen.

Ian Rush, największy napastnik w dziejach klubu, mówi: "Ten Hiszpan ma tak olbrzymi dar od Boga do zdobywania bramek, że może pobić wszystkie moje rekordy."

I tego właśnie sępa pola karnego musi zneutralizować trener Chelsea Avram Grant. To chyba zadanie z gatunku mission impossible, szczególnie że szkoleniowiec z Izraela może nie mieć do dyspozycji dwóch najlepszych bramkarzy, Petra Cecha i Carlo Cudiciniego. Ten pierwszy w dobrej formie, wspierany przez Johna Terry’ego, miałby jeszcze jakieś szanse w pojedynkach z Torresem. Tyle że lekarze nie wierzą w to, że po rozcięciu podbródka na treningu i założeniu 50 szwów czeski golkiper stanie między słupkami 22 lub 23 kwietnia (wtedy odbędzie się pierwszy półfinał). Sam Cech przysięga, że zdąży się wykurować, ale i tak zgoda na występ uzależniona jest od medyków - czytamy w "Dzienniku".

Także szanse na występ Włocha są iluzoryczne. "To dramatyczne wiadomości. W tym sezonie w mojej drużynie jeden uraz goni drugi. Czuję się bardziej jak lekarz niż jak trener. W życiu nie miałem takiej wiedzy o medycynie i sposobach rehabilitacji" – mówi przybity Grant, który być może będzie musiał postawić między słupkami Henrique Hilario.

Nominalny trzeci bramkarz Chelsea ma 33 lata, pochodzi z Portugalii. W rodzimej lidze nie cieszył się wielkim uznaniem. Kluby z Lizbony – Sporting i Benfica – nigdy nie myślały o zatrudnieniu go. FC Porto wzięło tego piłkarza do siebie, ale Hilario nigdy nie stał się tam postacią szczególnie istoną. Jakim wiec cudem ten szaraczek trafił do Chelsea? To proste – sprowadził go Jose Mourinho, który uznał, że Hilario będzie idealnym trzecim bramkarzem.

Reklama

Teraz sytuacja się zmieniła – ten człowiek trzeciego planu ma szanse stać się na stare lata naprawdę znaczącą postacią. Tyle że Torres i reszta piłkarzy Liverpoolu nie zamierza mu w tym pomóc. "Dwukrotnie kończyliśmy przygodę Chelsea na półfinale, zrobimy to po raz trzeci" – deklaruje napastnik The Reds Peter Crouch.

Wtorkowe ćwierćfinały:

Liverpool FC – Arsenal Londyn 4:2

Bramki: Hyypia (30.), Fernando Torres (69.) Gerrard (85. – k.), Babel (90+2.) – Diaby (13.), Adebayor (84.). Pierwszy mecz: 1:1. Awans: Liverpool.

Chelsea Londyn – Fenerbahce Stambuł 2:0

Bramki: Ballack (4.), Lampard (87.). Pierwszy mecz: 1:2. Awans: Chelsea.