Co tak zirytowało poznańskiego szkoleniowca? To, że wyznaczony został arbiter, któremu zupełnie nie ufa. "Pamiętam, jak pół roku temu dał cztery czerwone kartki Jeziorakowi w Iławie w Pucharze Polski przeciwko Dyskobolii. Takim osobom zupełnie nie ufam i nie chcę ich widzieć na oczy" - przyznaje.
"PZPN co chwilę jest atakowany w sprawie korupcji. A tak naprawdę nie robi nic, żeby jej przeciwdziałać" - dodaje.
Smuda zapamiętał wrześniowy mecz Jezioraka z Dyskobolią, który prowadził Żyro. Arbiter dał wówczas cztery czerwone kartki piłkarzom z Iławy, a po meczu musiał ratować się ucieczką przed wkurzonymi kibicami Jezioraka. Miał zostać za swoje sędziowanie w tamtym meczu zawieszony, ale już trzy dni później gwizdał spotkanie Legii z Bełchatowem - przypomina "Fakt".
"Nie znaleźliśmy podstaw do ukarania go" - wyjaśnia szef Kolegium Sędziów PZPN Sławomir Stempniewski.
To jednak Lecha nie przekonuje. Poznański klub chciał wystąpić z wnioskiem o zmianę obsady, ale w ostatniej chwili zrezygnował. Dlaczego? "Bo mamy przykład z ubiegłego roku, kiedy odrzucono nam takie pismo" - wyjaśnia dyrektor sportowy Kolejorza Marek Pogorzelczyk.
Wówczas przed meczem z Wisłą w Płocku poznaniakom nie podobał się Krzysztof S. z Tarnowa. PZPN odpowiedział jednak, że nie ma podstaw do zmiany. "A już trzy dni później S. siedział w więzieniu" - ironizuje Smuda.
Pretensje Lecha Poznań nie robią większego wrażenia na działaczach PZPN. "Ten temat to jest element wojny psychologicznej przed derbami Wielkopolski" - uważa Sławomir Stempniewski. "My nie życzymy sobie żadnego majstrowania przy obsadzie sędziowskiej. Zmiany możemy dokonać tylko wtedy, kiedy sędzia nie czuje komfortu psychicznego przed zawodami. W innym przypadku nie wchodzi to w grę" - tłumaczy.